Facebookowy profil "Likwidacja straży miejskiej w Toruniu" lubi już ponad 3,4 tysiące osób. Z dnia na dzień przybywa też internautów, którzy na portalu Youtube.pl oglądają nagraną telefonem interwencję strażników na toruńskiej Starówce. Filmik, który w ciągu dwóch dni obejrzało ok. 125 tysięcy osób, jest jednym z pierwszych materiałów, jakie zobaczy torunianin po wejściu na stronę główną portalu.
Będzie referendum?
Na innym facebookowym profilu: "Anonymous in Poland" pojawił się link do witryny strażników, a obok niego hasło "tango down". To fraza, której używają "anonimowi", gdy chcą przeciążyć rządowe serwery. Rzeczywiście - w poniedziałek wieczorem strona straży miejskiej w Toruniu momentami nie działała.
Przeczytaj także:Akcja strażników miejskich w Toruniu. Skandal? [wideo]
Torunianie na Facebooku skrzykują się na wspólną manifestację przeciwko straży miejskiej. - Petycja o referendum jest gotowa - czytamy wśród wpisów. - Niedługo razem z dwójką znajomych będziemy szukać ludzi chętnych do zbierania podpisów, ustalimy datę, poinformujemy media i ruszymy.
Toruńskie akcje wpisują się w ciąg podobnych w całym regionie. Dokładnie tydzień temu wniosek o uszczuplenie lub likwidację straży miejskiej złożyli członkowie Nowej Prawicy z Bydgoszczy. - Chcemy, by specjalna komisja ustaliła, czy straż jest rzeczywiście potrzebna - wyjaśnia Piotr Najzer, prezes okręgu kujawsko-pomorskiego Nowej Prawicy. Wcześniej ta sama formacja chciała zorganizować referendum w sprawie likwidacji straży, nie udało jej się jednak zebrać wystarczającej liczby ważnych podpisów.
Po sieci krążą też inne nagrania: internauci sami dzwonią do straży, pytają o szczegóły sobotniej interwencji, a nagrania z rozmowy wrzucają do sieci. - Odpowiadamy na takie telefony - przyznaje Jarosław Paralusz, rzecznik toruńskich municypalnych. - Owszem, myśleliśmy o umieszczeniu oficjalnego oświadczenia na stronie internetowej, ale sądzę, że na niewiele by się to zdało.
Wizerunek wziął w łeb
W ostatnich miesiącach strażnicy zaczęli mozolnie odbudowywać swój wizerunek. Zaczęli spotykać się z radami osiedli, inwestować w naukę angielskiego (przydatne zwłaszcza w okresie turystycznym), zrezygnowali nawet z zakładania blokad na koła samochodów.
Ale wysiłki wzięły w łeb po sobotnim wydarzeniu. Co na to municypalni? - Informacja żyje własnym życiem, za późno na konferencje prasowe - podkreśla rzecznik. - Będziemy po prostu dalej robić swoje, i dbać o bezpieczeństwo.
Co na to specjaliści od PR? - Komentowanie negatywnych filmów na Youtubie czy portalach społecznościowych nie ma sensu - przyznaje Daniel Rynkar z firmy zajmującej się tworzeniem wizerunku internetowego. - Polemika tylko pogorszy sytuację. Lepiej jest przemilczeć i skupić się na porządnym promowaniu pozytywnych treści. Co innego, jeśli zły PR zaczyna się pojawiać na wysokich pozycjach w wyszukiwarce Google. Z tym już można walczyć i "tuszować" takie informacje. Do tego potrzeba jednak specjalistów.