Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruńskie taśmy prawdy, czyli jak dyrektor CSW, Paweł Łubowski, nagrywał rozmowy z prezydentem Zaleskim

Karina Obara
Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu tworzy kolekcję sztuki współczesnej, organizuje festiwale artystyczne, wydarzenia filmowe, muzyczne i literackie. Średnie miesięczne wynagrodzenie pracownika CSW wynosi 3822 zł brutto
Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu tworzy kolekcję sztuki współczesnej, organizuje festiwale artystyczne, wydarzenia filmowe, muzyczne i literackie. Średnie miesięczne wynagrodzenie pracownika CSW wynosi 3822 zł brutto Sławomir Kowalski
I mamy toruńską aferę taśmową! Po raz pierwszy od czasu powstania CSW (2008) - mieszkańcy Torunia od tygodnia dyskutują tak żywo o sztuce współczesnej.

Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu

Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu

CSW zostało zbudowane w Toruniu w 2008 r. Ostatnio znalazło się na 10. miejscu w rankingu najlepszych galerii sztuki współczesnej w rankingu "Polityki". Rok temu było to miejsce 14.

Działalność placówki w 2015r. pochłonie 6,3 mln zł (2,22 mln zł to pensje pracowników; 44,47 etatów).

W grudniu 2014r. Paweł Łubowski przestał pełnić funkcję dyrektora. 30 stycznia "Nowości" opisały, jak przez rok dyr. Łubowski nagrywał rozmowy z prezydentem Michałem Zaleskim, z których wynika, że prezydent "kwestionował wydatki CSW twierdząc, że trzeba wydawać większe pieniądze na kolekcję konkretnych artystów, żądał, aby dyrektor zamienił niektóre umowy etatowych pracowników na umowy-zlecenia, ale przy zachowaniu tych samych stanowisk i obowiązków"

Teraz CSW opiekuje się tymczasowo kurator sztuki i artysta Krzysztof Białowicz.

Na toruńskich ulicach, w kawiarniach i autobusach temat Centrum Sztuki Współczesnej nie schodzi z ust. Powód? Dyrektor Paweł Łubowski nagrywał przez rok rozmowy z prezydentem Michałem Zaleskim. Dlaczego? Żeby mieć dowód na to, jak obłudny jest prezydent. Nie zna się na sztuce współczesnej, a każe kupować wybrane przez siebie dzieła sztuki - twierdzi dyrektor. Wszystko po to, aby ludzie wreszcie zaczęli do CSW przychodzić.

Prezydent w ujawnionych nagraniach zarzucał dyrektorowi, że w Centrum jest za dużo etatów (44 osoby), a przez rok CSW sprzedało tylko 5 000 biletów na wystawy. Dyrektor zarzuty uznał za bzdurne. - Sztuka współczesna jest trudna i dlatego trzeba ją dotować - mówi.

Czytaj także: Paweł Łubowski: Czy prezydent stoi ponad prawem i dobrymi obyczajami? Sztuka to dialog

Nie mówi jednak, jak się ze sztuką współczesną obchodzić, choć jest ona czymś, co wciąż niewielu rozumie.
Dyrektor stracił posadę, zanim wypłynęły nagrania, ale temat działalności CSW, jego zbiorów, imprez i sensu sztuki współczesnej rozgorzał na dobre. Na czym naprawdę polega konflikt?

Czytaj również: Michał Zaleski: Centrum Sztuki Współczesnej powinien kierować wizjoner

Na tym, że prezydent chciałby, aby CSW zarabiało, a dyrektor uważa, że misją muzeum sztuki nowoczesnej jest już sam fakt, że istnieje i prezentuje dzieła artystów. Dla wielu torunian jednak robi za mało. Nie znają wizji koncepcji programowej, niepokoi ich odpływ utalentowanych kuratorów, zadziwia niejasna polityka personalna (no bo po co tylu ludzi tam pracuje w charakterze stójkowych?). Skutek jest taki, że przeciętny widz idzie do CSW i pyta: - Ta piana w niecce to jest sztuka?!

Jeśli mnie wkurza, chcę zrozumieć, dlaczego

Paradoksalnie toruńskie "taśmy prawdy" przyczyniają się do tego, że wreszcie o sztuce współczesnej rozmawiamy nie z rumieńcami wstydu, że mało wiemy, ale ożywienia. I dowiadujemy się, że etaty "stójkowych" mają sens.

Kierując się klasycznym myśleniem o dziele "O, jaki piękny obraz" widz skażony jest tzw. myśleniem zero-jedynkowym: "lubię, nie lubię". A mógłby, wiedząc co nieco o sztuce współczesnej powiedzieć "Aha, o to autorowi chodziło! Teraz rozumiem" lub cytując aktorkę Annę Polony, która nie odnalazła się w nowoczesnym repertuarze Narodowego Starego Teatru w Krakowie prowadzonego przez Jana Klatę: "Niestety, nie moja estetyka".

I tych, którzy do estetyki się przyczepią, jest ciągle więcej. Też do nich należę, dlatego spektakl "Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka w wersji nowoczesnej uważam za arcydzieło, ale nie pojęłam "Murzynów" w bydgoskim Teatrze Polskim. Być może dlatego, że na spektakl poszłam nieprzygotowana, a może dlatego, że to nie moja estetyka. Jednak odświeżyłam sobie postać dramaturga Jeana Geneta i dowiedziałam się, jaki był jego zamysł twórczy. W ten sposób, nawet nie doświadczając pożądanych wrażeń estetycznych, dowiedziałam się.

To wartość sztuki współczesnej, jeśli mnie wkurza, chcę zrozumieć - dlaczego. Jeśli porusza, lepiej rozumiem siebie i otaczający świat.

Mam klasyczne podejście widza: idę do teatru w oczekiwaniu niespodzianki, wielkiego przeżycia, jakiejś frazy, słowa, literatury, dobrej historii, która ciągnie opowieść i pozwala mi doświadczyć emocjonalnej ulgi. W teatrze współczesnym jest to niemal niemożliwe bez przygotowania. W każdym razie bardziej frustrujące, jeśli obejrzenia sztuki nie poprzedzi wiedza o niej.

Wstyd nie jest dla ciekawych

Powiecie: Co? Nie wie, kim był Genet? Wstyd, że nie wiem, czy wstyd, że nie chcę widzieć?

Jerzy Pilch zapytany o noblistkę Elfriede Jelinek odparł: - A kto to, nie znam takiej pisarki! Nie żartował. Żyjemy w czasach, gdy informacji jest coraz więcej i wszystkiego nie sposób ogarnąć. A i pamięć bywa zawodna w zabieganiu. Gorzej, gdy poczucie wstydu, zahamowanie modne u "wszystkowiedzących" zabiera nam możliwość rozwoju. To, podobnie jak ironia, zabija próby porozumienia. Postawa, którą zaprezentował znany pisarz i felietonista Krzysztof Varga jest typowa dla wielu Polaków, którzy oswajają sztukę współczesną. Uważa on, że artyści często robią z nas idiotów: "Sztuka współczesna jest jedyną dziedziną kultury obecnie, która potrzebuje krytyka, przewodnika i tłumacza, który takim ciemnotom jak ja wyklaruje ideę dzieła. Jak czytam powieść, to wiem, czy jest dobra, czy nie, bo mam do niej narzędzia, jak oglądam film, mam jasność, czy to wybitne kino, czy wybitny gniot, bo mam oczy, gdy słucham muzyki, wiem, że jest świetna lub koszmarna, bo mam uszy, ba - nawet teatr współczesny umiem jakoś ogarnąć swym umysłem. Sztuki współczesnej nijak nie kumam, wszystkie zmysły zawodzą" (Gazeta Wyborcza 25.08.2011r ).

Mariusz Szczygieł, który odwiedził toruńskie CSW też jest w kropce w kontakcie z dziełem na dzieło nie wyglądającym, ale napisał felieton o tym, jak nic by nie zrozumiał, gdyby nie pani (tzw. stójkowa), która ze znawstwem oprowadziła go po "dziwnych" dziełach sztuki. - A co to za blachy tu leżą w takim nieładzie? - zapytał Szczygieł.

- A to są takie pogięte blachy ze starego dworca w Toruniu, teraz trwa remont i dworzec będzie nowy. Boże, pamiętam, jak w 70. latach były mocowane po raz pierwszy jako ozdoba dworca... Artystkę bardzo rozczuliły te blachy. Człowiek to by nie wiedział, co z nimi zrobić, a artysta to od razu do galerii - wyjaśniła oprowadzająca. Autor zaprotestował, że na wystawę "Enter Quickly as I Am Afraid of My Happiness" Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu przygotowało katalog tylko w języku angielskim, którego nie zna. (Na szczęście wstyd Szczygłowi jest obcy, inaczej nie moglibyśmy poznać prawdy, co myśli o sztuce współczesnej przedstawiciel inteligencji). "Dzięki Bogu, że spotkałem tak wspaniałą ambasadorkę sztuki jak moja rozmówczyni"- napisał. (Duży Format, 08.01.2015r)

Jeśli nie przeczytasz, co jest napisane pod dziełem sztuki współczesnej, nie sięgniesz po ulotkę i nie porozmawiasz na ten temat ze "stójką" - jesteś skazany na swój gniew. "Ale o co chodzi? To na to idą pieniądze z moich podatków" (50 proc. kosztów działalności CSW pokrywa resort kultury, resztę po połowie samorządy miasta i województwa). Sztukę współczesną mogą oglądać miliony widzów rocznie, o czym świadczy sukces londyńskiej galerii Tate Modern. Ale już warszawska Zachęta? Odwiedza ją 120 tys. osób rocznie. CSW ok. 94 tys. W Polsce wysoka frekwencja w takich instytucjach to jeszcze myślenie życzeniowe, jak w przypadku każdej nowości "do oswojenia".

A gdy znika myślenie?

Odbiór sztuki współczesnej wymaga dobrej woli, tym bardziej pożądana jest wizja tego, kto taką placówkę prowadzi. Taka wizja zrodzić się może podczas dialogu, na pewno nie przy użyciu szantażu w rodzaju "a ja cię nagram i wykończę, choćbym sam miał polec".

Do rozmowy zresztą sztuka współczesna zachęca, bo porusza i myślenie, i wyobraźnię, a przynajmniej wyrywa z utartych schematów myślowych. Na linii "przychodzę/czytam/słucham/rozmawiam/patrzę/przeżywam" wytwarza się subtelna nić kultury. Nie mylić z rozrywką, która odpręża, a nierzadko zwyczajnie ogłupia. Kultura to myślenie. Gdy znika myślenie - znika naród.

Nagrywając prezydenta przez rok, ale nie mając wizji ani zdolności do porozumienia, dyrektor Łubowski strzelił gola do własnej bramki. Zamiast myśleć, czekał z dyktafonem, zamiast szukać inspirujących rozwiązań dla ożywienia CSW - wpadł w sidła własnych cnót i strachu przed prezydentem Zaleskim, który cieszy się opinią bezkompromisowego wizjonera w zakresie sprawnego zarządzania... infrastrukturą miejską.

Dyrektor zaprzeczył tym samym idei sztuki współczesnej. Zgodnie z tą wizją, artyści nadają idee i tempo zmian reszcie społeczeństwa. A do tego potrzeba panowania nad lękiem. Dyrektor placówki takiej jak CSW łączy w sobie funkcję i artysty-wizjonera i administratora.

I musi o tym wiedzieć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska