Tour de Pologne. Piękniejsza strona wyścigu, to one dekorują...
Wielokrotnie dyrektor wyścigu Czesław Lang podkreślał, że Kraków jest dla TdP tym, czym Paryż dla Tour de France. I jest w tym wiele prawdy, jakaś magia. Tak jak w niedawno zakończonym wyścigu we Francji kolarze finiszują na słynnej alei Champs-Elysees, tak w Krakowie peleton wpada na metę na alei Focha.
W ruszy z pobliskiej Skawiny, tyle że nie najkrótsza drogą, a taką, która liczy blisko 180 km (dokładnie 177,8 km). To ostatnia szansa dla górali, by powalczyć na górskich premiach, a także dla najaktywniejszych zawodników, by popisać się sprintami na lotnych finiszach. Górskie premie usytuowano w Bieńkówce na 41 km. Nosi ona imię zmarłego tragicznie Joachima Halupczoka, następnie w Budzowie 46 km oraz w Kaszowie (140 km). Tylko pierwsza z tych premii górskich PZU ma kategorię I, pozostałe to III i IV. Premie Lotne Lotto wyznaczono w Lanckoronie (23,7 km), Myślenicach (61,3 km). Zwykle bardzo widowiskowe są rundy wokół Błoń.
Od kilku lat powiększone do 5 kilometrów. Kolarze pojadą na nich trzykrotnie. Można spodziewać się finiszu całego peletonu i popisu sprinterów. Być może znów błyśnie Niemiec Pascal Ackermann, który już tu triumfował, a w tegorocznej edycji pierwszy przyjechał na metę w Sanoku. Chrapkę na triumf będzie miał Holender Olav Kooij, zwycięzca I etapu, Gerben Thijsen, zwycięzca drugiego, bądź Phil Bauhaus. Albo finisz wyłoni innego bohatera.
