Tragedia w USA. Nie żyje dwunastolatek
Do tragedii doszło w Stanach Zjednoczonych, w miejscowości West Yellowstone w Montanie. Dwunastoletni James zamieszkał z dziadkami i ich nastoletnimi dziećmi po śmierci swojego ojca. Jego matka mieszka w innym stanie.
Czytaj także
Chłopiec został znaleziony martwy nad ranem, 3 lutego 2020 roku przez swoją babcię. Z zeznań kobiety wynika, że dwunastolatek spał na podłodze w salonie. Przez całą noc miał "jęczeć i bełkotać". Nikt nie wezwał pomocy medycznej, choć z akt sprawy wynika, że 14-letni wujek dzień przed śmiercią chłopca szukał w internecie: „objawów wstrząsu mózgu”, „objawów braku snu” i „jakie są objawy uszkodzenia mózgu?” - informuje newsweek.com.
Sekcja zwłok ujawniła siniaki na całym ciele dwunastoletniego Jamesa. Przyczyną śmierci był tępy uraz głowy.
Czytaj także
Babcia i dziadek znęcali się nad wnukiem
Babcia i dziadek chłopca oraz ich 14-letni syn (wujek nastolatka) zostali zatrzymani. Usłyszeli zarzuty umyślnego zabójstwa.
- Uważam, że systematyczne tortury i bicia, jakich doznawała ofiara, doprowadziły do śmierci Jamesa - mówił w sądzie Bjorn Boyer, prokurator.
Te imiona nadali rodzice, a teraz żałują! Twoje jest na liśc...
Dowodem w sprawie były m.in. nagrania z telefonów komórkowych, na których uwieczniono jak dziadkowie oraz 14-letni wujek znęcają się nad chłopcem. Na jednym z nich widać jak babcia dusi i policzkuje wnuka - informuje newsweek.com
Opisy krzywd, jakich miał doznawać dwunastolatek są przerażające. Według amerykańskich mediów, James m.in. miał zostać uderzony drewnianą łopatką, pozbawiony jedzenia i zmuszony do wyjścia na mróz bez kurtki.
Dziadkowie chłopca nie przyznają się do winy.
