https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny pożar wybuchł o świcie

Maja Stankiewicz
Strażacy walczyli z żywiołem cztery godziny. Gdy przyjechali  43-letni mieszkaniec poddasza już nie żył. Zaczadzonego  mężczyznę wyniosła z domu  - z pomocą sąsiada - 70-letnia  matka ofiary. Miała nadzieję, że syna uda się uratować.  Niestety, lekarz pogotowia, który przyjechał na miejsce,  stwierdził zgon.
Strażacy walczyli z żywiołem cztery godziny. Gdy przyjechali 43-letni mieszkaniec poddasza już nie żył. Zaczadzonego mężczyznę wyniosła z domu - z pomocą sąsiada - 70-letnia matka ofiary. Miała nadzieję, że syna uda się uratować. Niestety, lekarz pogotowia, który przyjechał na miejsce, stwierdził zgon. Archiwum OSP Rynarzewo
Niedziela, godz. 7.35. Pali się poddasze domu w Smolnikach. 70-letnia matka próbuje wynieść syna. Nie udaje się go uratować.

Tragicznie rozpoczął się niedzielny ranek w Smolnikach (gmina Szubin). Wieś jest rozległa. Gdy na dachu jednego z domów pojawia się ogień początkowo nikt nie zauważa zagrożenia. W budynku, na parterze, mieszkała 70 -letnia kobieta. Na użytkowym poddaszu swój pokój miał 43-letni syn kobiety. To tam właśnie pojawiły się płomienie.

Synowi na ratunek

Jak wynika z relacji policji i strażaków - pierwsza przebywającemu na poddaszu mężczyźnie - próbowała nieść pomoc matka. Nie miała jednak tyle sił, by wynieść z płomieni dorosłego syna. Wezwała na pomoc sąsiadów. Z pomocą jednego z nich wyniesiono z budynku ofiarę pożaru. - Lekarz już był na miejscu. Przyjechał prawie w tym samym czasie co my. Zbędna okazała się reanimacja. Mężczyzna nie dawał żadnych znaków życia, niewyczuwalne było tętno. Zaczadził się. Lekarz stwierdził zgon - opowiadają ratownicy

Dach jak pochodnia

- Sygnał o pożarze w Smolnikach otrzymaliśmy o godz. 7.40. Natychmiast na miejsce pojechały trzy zastępy strażaków z jednostki PSP w Szubinie oraz trzy jednostki OSP z Rynarzewa i Szubina - relacjonuje starszy kapitan Mariusz Mantych, zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej PSP w Szubinie. To on kierował wczoraj akcją ratunkową w Smolnikach.

Mimo natychmiastowych działań z dachu budynku niewiele zostało. Płonął jak pochodnia. Strażacy gasili pożar i próbowali z budynku ratować co się da. Wynieść choć część dobytku. Potem rozpoczęli prace rozbiórkowe dachu. Usunęli spalone krokwie i dachówki.

Mieszkać nie można

- Obiekt nie nadaje się do zamieszkania. Poddasze spaliło się, naruszony jest strop parteru - informuje starszy kapitan Mariusz Mantych.

Akcję gaśnicza strażacy zakończyli w południe. Nieco dłużej, bo do godz. 15, na miejscu zdarzenia, pracowali policjanci. Ustalali okoliczności pożaru. Według wstępnej oceny strażaków, jego przyczyną mogło być zaprószenie ognia. Czy tak było w istocie stwierdzić będzie można jednak dopiero, gdy znana będzie ocena biegłego z dziedziny pożarnictwa. Wczoraj w południe wezwano go do Smolnik.

Kobieta, która wczorajszego poranka straciła syna, dom i większość dobytku odwieziona została do Szubina. Jak dowiedzieliśmy się od strażaków - mieszkają tam pozostałe jej dzieci. U nich miała się zatrzymać.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska