Choć Magdalena K. domagała się uniewinnienia i szansy na leczenie z uzależnienia od narkotyków, sąd nie miał wątpliwości, że to ona przyczyniła się do tragedii. Dziś Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podwyższył karę wymierzoną kobiecie przez sąd pierwszej instancji z 4 na 5 lat więzienia.
- Ja bym chciała, żeby została zniesiona ze mnie ta kara, ale jeżeli nie będzie, no to się dostosuję. Naprawdę żałuję tego co się stało - mówiła dziś łamiącym się głosem matka dzieci. - Niech mi sąd uwierzy, że ja bardzo tęsknię za swoimi dziećmi. Nie ma dnia, ani nocy w której ja o dzieciach nie myślę - przekonywała ściskając w dłoniach białą chusteczkę.
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze domagała się dla matki dzieci, które spłonęły w grudniu 2017 roku, 6 lat pozbawienia wolności. Dzisiejszy wyrok kończy sprawę tragedii w Piechowicach.
Dziś już wiadomo, w jakich okolicznościach rozegrał się jeden z największych dramatów ostatnich lat na Dolnym Śląsku. Matka zamknęła maluchy w pokoju od zewnątrz. Z okien wyjęła klamki, by nie mogły wyjść. Pokój oświetliła zniczami ukradzionymi z cmentarza, bo kilka dni wcześniej w mieszkaniu odcięto prąd. Dzieci do ostatnich chwil walczyły o życie. Nie zginęły w łóżkach. Ich ciała strażacy znaleźli pod drzwiami, pokoju z którego nie mogły się wydostać.
Ofiary tej tragedii to czteroletni Oskar, pięcioletnia Agnieszka i ośmioletni Dominik.
W sąsiednim, oddzielnym pomieszczeniu przebywał ojciec kobiety. Jak uznał sąd, matka nie powierzyła mu opieki nad dziećmi. Nie ma na to, żadnych dowodów, a nawet gdyby tak było, to ojciec kobiety mieszkał w oddzielnym pokoju, jest osobą starszą, niepełnosprawną, niedosłyszącą i cierpiącą na chorobę alkoholową. Zatem oczekiwanie, że to on miałby zająć się trójką małych dzieci nie umniejsza winy oskarżonej.
