Spis treści
Niska opłacalność produkcji, nieprzewidywalna sytuacja na rynkach światowych, nierealne wymagania Zielonego Ładu – rolnicy mają wiele powodów do narzekań, czemu dali wyraz organizując huczne protesty w Polsce i całej Europie.
Jak wpłynęło to na młodzież? Czy chce wiązać swoją przyszłość z rolnictwem? Przyjrzeliśmy się tegorocznej rekrutacji do kilku szkół rolniczych w Kujawsko-Pomorskiem.
Nabór powyżej oczekiwań
Stanisław Buś, dyrektor Zespołu Szkół Agro-Ekonomicznych im. Bronisława Zamojdzina w Karolewie w powiecie bydgoskim nie narzeka:
- Mimo że w tym roku, z uwagi na reformy, potencjalnej młodzieży było mniej, to do naszej szkoły zgłosiła się liczba uczniów powyżej naszych oczekiwań. Przyjęliśmy 34, a przewidywaliśmy ok. 20.
W Karolewie oferują cztery kierunki: technik rolnik, technik żywienia i usług gastronomicznych, technik architektury krajobrazu i technik weterynarii.
- I najmniejsze zainteresowanie jest architekturą krajobrazu, największym cieszy się weterynaria. Mamy wstępne uzgodnienia ze starostwem, że powstanie jedna klasa, gdzie będą funkcjonować trzy zawody, co oznacza, że lekcje ogólnokształcące odbędą razem, a potem się rozejdą w małe grupy, co będzie z korzyścią dla procesu kształcenia zawodowego - mówi dyrektor.
Zadowalający poziom rekrutacji szkoła w Karolewie zawdzięcza m. in. promocji.
- Wykonaliśmy potężną pracę, jeśli chodzi o promocję. Byliśmy w wielu szkołach i wiele szkół podstawowych zaprosiliśmy do siebie. Współpracujemy z placówkami z najbliższego rejonu, czyli z gmin Dobrcz, Pruszcz, Koronowo.
Korzyści czerpią z sąsiedztwa
Edyta Chrapińska, p. o. dyrektora Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Zawodowego im. Ignacego Łyskowskiego w Grubnie w powiecie chełmińskim zauważa spadek zainteresowania zawodem rolnika:
- To spadek obserwowany na przestrzeni 8 – 10 lat – zaznacza. - W tym roku mamy mały rocznik, ale zgłosiło się 15 chętnych, co w porównaniu z ubiegłoroczną 20.tką nie jest tak złym wynikiem.
Andrzej Zdrojewski, dyrektor Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Kowalu w powiecie włocławskim nie ma większych problemów z rekrutacją na kierunki rolnicze.
- Na pewno utworzymy jeden oddział technikum i prawdopodobnie jeszcze jeden w szkole branżowej I stopnia, gdzie nie będziemy mieli pełnego składu, ale nie narzekamy.
W Kowalu przyjmują uczniów z trzech województw: kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego i łódzkiego.
- Bo tam nie ma szkoły rolniczej i dowozimy ich stamtąd. Z tego czerpiemy korzyści – wyjaśnia dyrektor.
Wybierają nowoczesny kierunek
Alina Madziarska, zastępca dyrektora Zespołu Szkół w Kościelcu w powiecie inowrocławskim zwraca uwagę na zmiany zachodzące w rolnictwie:
- Od kilku lat funkcjonuje u nas technikum mechanizacji i agrotroniki, gdzie oprócz podstaw rolnictwa, pierwsze trzy lata nauki zajmuje sama mechanizacja rolnictwa: naprawa maszyn, urządzeń, wszelkich pojazdów związanych z rolnictwem. Odkąd funkcjonuje rolnictwo precyzyjne, sprzęty są bardzo wyspecjalizowane i znajomość tych zagadnień daje szerszy wachlarz. Uczeń może podjąć pracę nie tylko we własnym gospodarstwie, ale w szeroko pojętych usługach dla rolnictwa. Dlatego zainteresowanie tym technikum jest w naszej szkole trochę większe, mamy około 20 uczniów w klasie. Na typowego technika rolnika jest mniej podań, co wynika z rozwoju rolnictwa. Małe gospodarstwa, po kilka hektarów, znikają na rzecz wielkoobszarowych.
Szkoły dla kilku pokoleń
Dyrektorka szkoły w Grubnie mówi, że do tamtejszej szkoły chodzą głównie dzieci rolników, którzy mają gospodarstwa w okolicy. Podobnie jest w Karolewie:
- Przychodzą do nas kolejne pokolenia, dziadkowie, rodzice, dzieci, a teraz już wnuki – wylicza dyrektor.
Nie inaczej jest w Kowalu:
- Jeśli ktoś ma gospodarstwo i jego syn został na gospodarce, i chce mieć uprawnienia rolnicze, to po co ma robić kursy, jak można skończyć szkołę branżową albo technikum i mieć te uprawnienia równolegle? - pyta Andrzej Zdrojewski.
W Kościelcu wygląda to inaczej.
- Mamy rolnicze kursy kwalifikacyjne dla dorosłych i co rok zapisuje się na nie około 30 osób – mówi Alina Madziarska. - Niektórzy wybierają kierunki bardziej nowoczesne, często nierolnicze, a później robią uprawnienia na podstawie kursów kwalifikacyjnych, które też kończą egzaminem państwowym.
