Kruszwicki zakład należy do Krajowej Spółki Cukrowej z siedzibą w Toruniu. Spółka jest największym w Polsce i ósmym w Europie producentem cukru buraczanego. Oczywiście ma specjalistów od BHP i zapewnia, że dużą wagę przykłada do bezpieczeństwa pracy. Mimo wszystko 11 stycznia doszło tutaj do nieszczęścia.
To była środa, około godz. 7.30. - Podczas opróżniania zbiornika zawierającego roztwór wody z wapnem poszkodowany został oblany cieczą o temperaturze około 60 stopni C. Poparzeniu uległo około 50 procent powierzchni ciała - podaje inspekcja pracy.
Specjalista od BHP w krusz-wickiej cukrowni wypowiadać się do prasy nie chce. Odsyła do rzecznika Krajowej Spółki Cukrowej.
- Poszkodowany pracownik znajduje się w rękach najlepszych specjalistów. Został przewieziony do Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach - informuje Sandra Malinowska, rzecznik KSC. Rzeczniczka mówi o „niekontrolowanym wycieku ciepłej wody podczas mycia urządzeń”.
Poszkodowany pracownik nie był żółtodziobem. Pracował w cukrowni w Kruszwicy na stałe, znał realia pracy. Dlaczego doszło do „niekontrolowanego wycieku”? Kto za niego odpowiada? Jaka przyszłość czeka poparzonego mężczyznę? To na razie pytania bez odpowiedzi.