Mężczyzna jest koneserem wędlin, zawsze sięga po te z górnej półki. Nigdy nie przypuszczał, że płacąc 50 zł za kg, trafi mu się taki „rarytas”. W czwartek (8 lutego) wybrał się na zakupy do Lidla w Trzebini. Jak zwykle do koszyka włożył opakowanie ulubionego kindziuka z czosnkiem.
- Zawsze sprawdzam, czy opakowanie jest hermetycznie zamknięte i termin spożycia nie minął - podkreśla.
Wieczorem włączył telewizor, by oglądać mecz. W międzyczasie zabrał się za przygotowanie kolacji. Pokroił chleb, posmarował go grubą warstwą masła i chciał położyć kilka plasterków kindziuka.
- Wtedy błysnęło mi coś przed oczami. Przyjrzałem się bliżej, część wędliny mieniła się na zielono - relacjonuje.
Natychmiast stracił apetyt, wyrzucił wszystko. Rano zdenerwowany zadzwonił do redakcji „Gazety Krakowskiej” i opowiedział o swoim nieudanym zakupie. Nasi dziennikarze wybrali się więc do Lidla i kupili ten sam produkt. Po otwarciu opakowania, wędlina faktycznie świeciła, a dokładniej jeden duży kawałek mięsa po środku każdego plasterka. Wyglądało to, jakby ten właśnie fragment mięsa przed produkcją ktoś zanurzył we fluorescencyjnym płynie.
Wędliny trafiły pod lupę
Z wędliną w poniedziałek poszliśmy do chrzanowskiego sanepidu. Gdy powiedzieliśmy, co za pakunek przynieśliśmy w reklamówce, nikt się nie zdziwił. Jak się okazuje, ludzie często przychodzą tu z podobnymi sprawami. Nie wszyscy decydują się na złożenie oficjalnej skargi.
Próbkę świecącego kindziu-ka próbowaliśmy zostawić do analizy. Odmówiono jednak, tłumacząc, że produkt jest rozpakowany i że próbki mogą być pobierane tylko z nieotwartych wcześniej tacek. Inspektorzy sanepidu wybrali się więc do sklepu i pobrali pięć próbek tej samej partii do badań laboratoryjnych.
- W zakresie cech organoleptycznych i mikrobiologicznych nie stwierdzono nieprawidłowości - mówi Jacek Żak, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna w Krakowie.
Dlaczego wędliny świecą?
Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Zjawisko to może być związane z zakażeniem bakteriami.
- Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że fluorescencję mogą powodować dodatki chemiczne do żywności i związane z nimi przemiany w barwnikach w mięsie - wyjaśnia Jacek Żak.
Według producenta wędliny - firmy Balcerzak to... prawa fizyki. Tłumaczą to dość skomplikowanie: „Włókna mięśniowe w mięśniach są rozmieszczone w sposób uporządkowany. Owe struktury leżą w skali długości fal światła, które w konsekwencji załamuje się na nich. Dlatego mięsień często się mieni i opalizuje. Skrystalizowana sól może ten efekt jeszcze wzmocnić” - informuje Dorota Kruk, pełnomocnik ds. jakości w firmie Balcerzak.
- Dziwnie mieniące się wędliny widziałem wielokrotnie. Ten kindziuk jednak się nie mienił, on po prostu świecił na zielono - mówi pan Tomasz.
Bez odpowiednich badań laboratoryjnych nie można jednak jednoznacznie stwierdzić, co w tym przypadku jest tego przyczyną. Tak samo nie można ocenić, czy zjedzenie tej wędliny byłoby szkodliwe dla zdrowia.
- Odebrali mi apetyt na dłużej. Nie chcę jeść takich rzeczy. Świecąca kiełbasa nie wygląda na nieskażoną chemią - mówi oburzony pan Tomasz.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Jakie mięso jest najzdrowsze?
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news