Bydgoska firma od lat handluje z krajami, które słyną z wielkich połowów, czyli m.in. Chinami, Wietnamem i właśnie Japonią, gdzie zresztą jest największa na świecie giełda ryb. Abramczyk kupuje tam nie tylko ryby, a także krewetki czy kraby. - Japonia to pod tym względem nie tylko potentat lecz najciekawszy rynek, a mieszkańcy jedzą najwięcej ryb na świecie. Na jednego wypada kilkadziesiąt kilogramów rocznie.
Abramczyk to jedyna firma w kraju, która sprzedaje łososia dzikiego z Pacyfiku, a właśnie z tego oceanu ruszyła fala tsunami.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z FIRMY ABRAMCZYK
Jednak Ryszard Abramczyk uważa, że problem nie dotyczy tylko samego Pacyfiku, a także pobliskich mórz, jak choćby Beringa. Ma to również wpływ na połowy w takich krajach jak Wietnam, Chiny oraz Rosja.
Czytaj też i zobacz: Bydgoszcz. Abramczyk zbudował magazyn dla mrożonych ryb (zdjęcia)
Trzęsienie ziemi w Japoniii. Producenci muszą zdążyć
- Producenci muszą teraz zdążyć ściągnąć z mórz swoje jednostki, bo nie wiadomo do końca, co się będzie dalej działo - mówi prezes. - To nie jest takie łatwe i nieraz trwa kilka dni, nie mówiąc już o kosztach. Trudno mi w tej chwili ocenić skutki tej tragedii, ale jednego jestem pewien: ryby i owoce morza na pewno będą droższe. Wolę jednak nie spekulować. Nasz dział operacji międzynarodowych cały czas monitoruje, jak rozwija się sytuacja w tej części świata.
Trzęsienie ziemi w Japoni. Załoga Sharpa w Łysomicach poruszona
Mamy w regionie japońską fabrykę. W momencie, kiedy japońska część kadry naszej fabryki dowiedziała się o trzęsieniu ziemi, zapanowało lekkie poruszenie - przyznaje Witalis Korecki z_ fabryki Sharp _w podtoruńskiej strefie ekonomicznej, która produkuje telewizory LCD na rynek europejski. - Na początku pracownicy mieli problemy, by dodzwonić się do rodzin mieszkających w Japonii. Linie były zajęte. W tragedii nie ucierpieli ich bliscy.
Korecki podkreśla, że japońskiej centrali Sharp i fabryk nie dotknął kataklizm. - Tylko w jednej z nich, najbliższej epicentrum, pracownicy zostali odesłani do domów, by w tych trudnych chwilach być ze swoimi rodzinami - mówi Korecki. - Ta tragedia nie będzie mieć wpływu na naszą działalność. Na pewno jednak odbije się na sytuację ekonomiczną na świecie.
Giełda zareagowała, jen w dół, dolar się trzyma
Także giełda zareagowała od razu, gdy tylko nadeszła informacja o trzęsieniu ziemi i tsunami. - Zagrożenie i strach spowodowały, że ceny akcji na rynkach japońskim i wszystkie azjatyckie momentalnie poszły w dół - komentuje Paweł Cymcyk, analityk rynków finansowych z firmy A-Z Finanse. - Natychmiast osłabiła się też japońska waluta, jen zanotował 3-procentowy spadek. Jednak w Europie spadki były mniejsze, także na warszawskim parkiecie.
Czytaj też: Kataklizm w Japonii. Specjalna relacja dla Pomorskiej z konsulatu w Tokio
Cymcyk twierdzi, że zawsze w sytuacji, gdy na świecie dochodzi do jakiejś katastrofy, osłabiają się waluty, a inwestorzy zwracają się ku dolarowi. Amerykańska waluta ciągle ma opinię, że jest najbezpieczniejsza. Tak więc spadki dotyczą: euro, funta, franka szwajcarskiego czy złotówki. Wczoraj rano były jednak wyższe, potem sytuacja się uspokoiła.
- Inwestorzy bardziej nerwowo reagują na informacje o ropie czy miedzi, niż trzęsieniu ziemi - mówi Cymcyk. - Zresztą, żadna ze znaczących japońskich fabryk nie została zniszczona. Może za to ucierpieć rynek ubezpieczeniowy, ponieważ Japończycy bardzo lubią polisy, mają po kilka, a teraz trzeba będzie wypłacać odszkodowania. Może to w jakimś stopniu dotknąć Europę czy Amerykę, wszystko zależy, gdzie są korzenie firm ubezpieczeniowych. Na razie trudno jeszcze oszacować skalę tego zjawiska.
