Wprawdzie Dzień Dobrej Wiadomości był przedwczoraj, ale mimo to mam dla Państwa naprawdę trzy świetne wieści. Otóż, jeśli macie Państwo jakieś zbędne pieniądze, (z 50 tysięcy i więcej, najlepiej funtów), wiem jak je doskonale ulokować! Tu muszę zdradzić pewien sekret: wzmiankowane pieniądze nie muszą być wcale legalne. Mogą to być (a właściwie powinny) sumy skręcone na lewo: z podatków, przekrętów, łapówek, prowizji, dowodów wdzięczności, haraczy, wymuszeń, narkotyków itp. Krótko mówiąc powinny to być brudne pieniądze.
Dalej trzeba zerknąć w atlas geograficzny, odszukać wyspę Jersey - leży 20 kilometrów na północny- zachód od Francji. Choć ma tylko 117 kilometrów kwadratowych, liczba aferzystów deponujących w tamtejszym banku kasę porównywalna może być z przyzwoitym amerykańskim więzieniem z czasów prohibicji. Mimo że tubylcy nie żyją tam z rybołówstwa, to wtajemniczeni wiedzą, że na Jersey żyje najwięcej rekinów. Finansowych. Bo Jersey to raj podatkowy. Dowolną spółkę można zarejestrować nawet w dwie godziny za 40 funtów. I przelać na jej konto każdą sumę. Banki na Jersey zobowiązane są do całkowitej tajemnicy wkładów, z których korzystać można wyłącznie za pomocą kart tego banku. Nie muszę dodawać, że nikt tam nie pyta o takie głupoty, jak pochodzenie pieniędzy.
Druga dobra wiadomość jest taka: dziennikarze "Rzeczpospolitej" wyśledzili, że na Jersey mają konta wszyscy byli prezesi PZU od 1990 roku: Jarmuszczak, Fulneczek, Wieczerzak i Jamroży. A na kontach - miliony złotych wyprowadzone z państwowej firmy. Ponad rok temu pisała o tym "Rzeczpospolita", powiadamiając prokuraturę Najjaśniejszej RP. Niestety, przez rok cały nasi prokuratorzy niczego się nie dowiedzieli, więc gazeta pchnęła na Jersey swoich ludzi, którzy niebawem zdobyli dokumenty potwierdzające gigantyczne złodziejstwo w PZU. I to jest, proszę Państwa, dobra dziennikarska, ale nikomu niepotrzebna, robota. Bo polskie organa są od dawna w stanie spoczynku. Zasłużonego, zresztą, ściganiem chłopców podrabiających bilety miesięczne albo panów z baru piwnego "U Taty".
I wreszcie obiecana trzecia dobra wiadomość: Jarmuszczak i Fulneczek szefują firmie ubezpieczeniowej PTR SA, której współwłaścicielem jest skarb państwa. Czyli my: społeczeństwo obowiązkowo ubezpieczane w PZU, którą to firmę reasekuruje z kolei polska prokuratura. A Jamroży z Wieczerzakiem zaklinają się na wszystkie świętości, że są niewinni: nie ukradli żadnych pieniędzy. Zupełnie jak w dowcipie o starozakonnym finansiście:
Prokurator przesłuchuje właściciela firmy asekuracyjnej:
- Imię i nazwisko?
- Izrael Rosenbaum.
- Wiek?
- 46 lat.
- Zawód?
- Ja się kręcę...
- Pytam podejrzanego o zawód!?
- No, właśnie odpowiadam, że "się kręcę".
- Czy to jest zawód?
- Jak najbardziej, panie prokuratorze. To świetny zawód.
Inteligentny prokurator postanowił zadać podchwytliwe pytanie:
- A gdybym ja się tak kręcił, to mógłbym z tego dobrze żyć?
- Iiii... pan prokurator, to nie da rady. Ale gdybym ja się kręcił koło pana prokuratora, to ja bym świetnie żył, a pan prokurator - to jak prawdziwy książę...
