Trzy lata musiała rosnąć ryba, która zjedliśmy w święta

Trudno sobie wyobrazić święta bez tej królewskiej ryby. W tym okresie gwałtownie poprawiamy statystykę spożycia ryb w Polsce, chociaż jest ona nadal niska . I nie ma perspektyw na zwiększenie konsumpcji. Ostatnio wzrosły bowiem ceny o ponad 40 proc., m.in. matjasy, oferowane przez jedną z mogileńskich firm na targowisku miejskim w Inowrocławiu, kosztowały 15 zł/kg.

Przeczytaj także:Z szacunkiem do karpia, proszę!**

- Nasze gospodarstwo sprzedaje karpie w hurcie po 13 złotych, a w detalu ich cena wzrasta do 15 złotych za kilogram. Mamy stałych odbiorców, nawet z Poznania. Zapewne dlatego, że hodujemy karpie królewskie, oznaczające się białym, soczystym mięsem, o dyskretnym aromacie - informuje Barbara Krych z gospodarstwa rybackiego w Czerniaku.

Karp rośnie przez trzy lata. W roku odłowu kończy żerowanie pod koniec września. Następnie - przez kolejne miesiące - w betonowym zbiorniku, do którego dostarczana jest woda, oczyszcza się. Wtedy traci co najmniej 10 procent wagi. Jeśli się zdarzy, że kupimy karpia z posmakiem mułu, to znaczy, że hodowcy sprzedają je niepłukane.

- Nasze karpie są karmione pszenicą. Na ostatni wzrost kosztów wpłynęło drogie ziarno oraz podniesienie podatku VAT na pszenicę z 5 do 7 procent i na ryby z 3 do 5 procent, a także rosnące ceny paliwa - mówi Barbara Krych.

Gospodarstwo w Czerniaku zajmuje się zarówno hodowlą karpia, jak i sandacza, węgorza, leszcza. Co roku do jezior, w obecności przedstawicieli Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej, wpuszcza się 15 proc. odłowionych ryb.