Jakieś dwa lata temu Spółdzielnia Mieszkaniowa w Tucholi zarządziła wymianę poprzednio używanych podzielników wyparkowych na nowe, elektroniczne. - Zgodziła się na to większość mieszkańców - zaznacza Damian Warmiński, zastępca prezesa i specjalista do spraw technicznych.
Wymiana była obowiązkowa, a mieszkańców obciążono kosztami. Jeden podzielnik kosztował ok. 50 zł. W tej chwili urządzeń używa ok. 1300 lokatorów Spółdzielni.
Nasz Czytelnik uważa, że odkąd zamontowano mu je w mieszkaniu, rachunki za ciepło znacznie wzrosły. - Muszę dopłacać 600-700 zł co sezon grzewczy - skarży się tucholanin.
Za mała zaliczka
Czym się różnią podzielniki?
Podzielnik wyparkowy pokazuje zużycie ciepła przez odparowanie cieczy, gdy grzejnik jest gorący. Jednak również gdy ogrzewanie nie działa, odparowuje niewielka ilość płynu. W podzielniku elektronicznym za pomocą dwóch czujników dokonywany jest pomiar temperatury powierzchni grzejnika i powietrza w pomieszczeniu. Różnica temperatur stanowi podstawę do naliczenia zużycia ciepła. Jednostki zużycia są precyzyjnie zliczane w impulsach i czytelnie pokazane na wyświetlaczu.
Zdaniem Warmińskiego to niemożliwe. - Podzielniki elektroniczne są dokładniejsze, np. w przeciwieństwie do wyparkowych nie naliczają zużycia latem - argumentuje.
Przyznaje jednak, że nasz Czytelnik nie jest pierwszą osobą, która sygnalizowała problem. - Wyższe rachunki wynikają jednak z czegoś innego: wnoszone od lat zaliczki okazały się za małe. Po zamontowaniu urządzeń elektronicznych zmienił się rozkład ciepła - tłumaczy.
Dodaje, że wiele mieszkańców dostaje zwrot nadpłaconej gotówki.
Uczciwi grzeją dusigroszom
Okazuje się też, że nie warto przykręcać grzejnika za bardzo. - To jest paradoks: zbytnie oszczędzanie się mści. Wówczas ci, którzy mają w domu normalną temperaturę, grzeją tym, którzy przesadzają w oszczędzaniu - mówi. - Najlepiej grzać uczciwie, żeby sąsiad nie był pokrzywdzony.
Co ciekawe, kwestię minimalnej temperatury reguluje rozporządzenie ministra infrastruktury - nie powinniśmy mieć w domu chłodniej niż 16 stopni C. W praktyce trudno to wyegzekwować. - Są urządzenia do zamontowania na termozaworach, które nie pozwalają zejść temperaturze poniżej tego poziomu. Ale to oznacza, że jeśli ktoś wyjechał, to i tak powinien zapłacić za ciepło. Jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, ale mieszkańcy na nie raczej się nie zgodzą - przypuszcza Warmiński.
Jak jest po sąsiedzku?
Dla porównania: w Chojnicach lokatorzy wciąż korzystają z urządzeń pokazujących poziom odparowanego płynu. - U nas na wymianę nie zgodzili się wszyscy mieszkańcy ze względu na koszty - mówi Andrzej Brzoskowski, specjalista do spraw ciepłowniczych w chojnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Jego zdaniem wymiana nie jest jednak niezbędna, bo w obu podzielnikach granica błędu wynosi 5 proc.