Mieszkańców zbulwersowała historia psa porzuconego przez właściciela w lesie. Mężczyzna sznurowadłami związał mu łapy, a drutem przywiązał za szyję do drzewa. Gdyby nie przechodzień, psiak umarłby z głodu i wycieńczenia.
Sprawę nagłośniły lokalne media, a dzięki pomocy mieszkańców policja złapała sprawcę: 36-letniego mieszkańca gminy, który odpowie za znęcanie się nad psem.
Zwierzakiem od razu troskliwie zaopiekował się Leszek Skarupa z urzędu miejskiego, który zajmuje się bezpańskimi zwierzętami z gminy. Jest pod telefonem o każdej porze dnia i nocy, siedem dni w tygodniu.
- Mamy w garażu specjalne pomieszczenie. Wziąłem tego psa, napoiłem, nakarmiłem. Musiał być wycieńczony, bo wypił trzy michy wody - mówi Skarupa. - W lesie spędził prawdopodobnie trzy dni, początkowo nie mógł utrzymać się na nogach. Musiał trochę dojść do siebie.
Przeczytaj również: Związał łapy psu, przywiązał go do drzewa i zostawił w lesie.
Pan Leszek zabrał podopiecznego do weterynarza. Lekarz obejrzał psa i stwierdził, że nie ma żadnego poważnego uszczerbku na zdrowiu, jedynie rany na łapach - ślady po zawiązanych sznurówkach. - Ale otarcia szybko się zagoiły - mówi Skarupa. - To młody pies, szybko się wylizał. Był bardzo przyjazny, dziewczyny chętnie przynosiły mu smakołyki.
Co teraz dzieje się z czworonogiem? - Po ukazaniu się artykułów rozdzwonił się telefon, każdy chciał zobaczyć pieska - mówi urzędnik.
Zaopiekowała się nim rodzina z Tucholi. W sobotę przyszły właściciel przyszedł zmierzyć czworonoga, żeby zrobić mu odpowiednią budę. W środę pies pojechał do nowego domu. - Myślę, że będzie miał tam dobrze, będzie traktowany jak członek rodziny - mówi Skarupa.
W tym roku urzędnik znalazł nowe lokum dla sześciu piesków. Każdy został zaszczepiony przeciw wściekliźnie.
Gmina ma problem z bezpańskimi zwierzakami, bo wcześniej mogła je umieszczać w chojnickim schronisku. Ono jednak pęka w szwach i nie chce przygarniać podopiecznych spoza miasta i gminy Chojnice.
W tej chwili mieszka tam sześć zwierząt z gminy, które trafiły do schroniska wcześniej. Większość to staruszki, którym gmina chce zapewnić psią emeryturę. To niemały koszt, bo od lutego ceny poszły w górę: wcześniej doba pobytu psa kosztowała 6 zł, teraz 20 zł. Rocznie trzeba więc wysupłać na ten cel ok. 43 tys. zł.
Jak zauważa burmistrz Tadeusz Kowalski, sporo z wałęsających się bez opieki psów ma właściciela, więc nie ma potrzeby oddawania psa do schroniska. Niemniej pod opiekę urzędu trafia rocznie ok. 20 czworonogów.
Czytaj e-wydanie »