Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tulipan rwie wszystko

Kamila Mróz [email protected]
On wybiera dziewczyny z problemami. Wysłucha, obiecuje gruszki na wierzbie. I one dają się omotać.

W najgorszej sytuacji jest Anna, czyli żona. Nad nią wisi ponad 120 tys. zł długu Marka. Renatę oszukał na prawie 11 tys. zł. Najmłodszą Malwinę na przeszło 5 tys. Ale wiemy, że są także inne.

1 Poznali się w 2006 r. na dyskotece w Radominie. Ona - Anna miała 19 lat, on - Marek - 22. Szybko wzięli ślub cywilny. - Jeszcze przed zawarciem małżeństwa Marek namówił mnie na założenie firmy ogólnobudowlanej - opowiada 27-latka z powiatu golubsko-dobrzyńskiego. - Zapewniał, że będę zajmować się tylko "papierkami". Pozyskiwanie klientów i pracę wziął na siebie.

Markowi, choć nie bez problemów, udało się dokończyć jedynie pierwsze zlecenie. Później zaczęły się schody. W boomie budowlanym najlepiej opłacało się robić interesy w Warszawie. Z dala od rodziny. - Marek odcinał mnie od informacji, gdy dociekałam, jak idzie praca w firmie, kazał tym się nie interesować. Brał zaliczki, o czym dowiedziałam się później, bardzo dużo pił, imprezował, szalał na zakupach - wspomina Anna.

Pieniądze szybko się skończyły. Już po dwóch miesiącach wrócili w rodzinne strony. We wrześniu 2007 r. czekała ich przysięga małżeńska przed ołtarzem.

- Marek całkowicie już sobie odpuścił. Nie wywiązał się z umów, więc miał mnóstwo zobowiązań. Ale nie przejmował się tym. Firma była przecież na mnie, więc jeździłam się tłumaczyć - mówi Anna.
Nie chciała tego ślubu, ale nie potrafiła się do tego przyznać przed rodziną. - Miałam tylko cichą nadzieję, że Marek się zmieni... - wzdycha.

Ona pracowała, finansowo pomagali im też jej rodzice. On odhaczał się w urzędzie pracy.
- Dla niego nie było godnej pracy. Zawsze lubił się wysługiwać innymi. Wolał coś zachachmęcić, zakręcić, wyłudzić - wspomina dziewczyna.

A długi rosły. Marek namówił więc żonę, aby zgodziła się na kredyt.
- Byłam taka głupia i naiwna! - Annie aż trudno oddychać. Wiosną 2008 roku z jednego z toruńskich banków Marek pożyczył 55 tys. zł, z drugiego 20 tys. zł. Zaświadczenie o dochodach było podrobione.

- Szantażował mnie, podobnie jak wcześniej, że jeśli nie podpiszę kredytu, to z tymi nagromadzonymi należnościami zostanę sama. "Załatwię sobie jakąś robotę i to wszystko pospłacam" - przekonywał - mówi Anna.
Potem prosiła, błagała, groziła - mamy tyle kłopotów, idź do pracy! "Ja nie będę robił na długi" - oburzał się.

Co się stało z pieniędzmi bankowymi?
- Nie widziałam nawet złotówki. Podobno pospłacał nimi liczne kredyty rodziców. Niedawno do mnie dzwonił, ponieważ dostał pismo od komornika. Pytał - co ma zrobić?! Chciał się ugadywać. Straszył, że to ja rzekomo podrobiłam zaświadczenie o jego dochodach, o czym on poinformuje odpowiednie służby - mówi.

Nie trafił. Bo Anna sama, już wcześniej, poinformowała prokuraturę o oszustwie bankowym.
- Jestem świadoma, że też mogę za to odpowiedzieć - mówi. - Dłużej nie wytrzymałam. Prawie rok leczyłam się psychiatrycznie. To pomogło mi podjąć decyzję, aby zmierzyć się z dawnymi problemami. Chcę dać córce takie życie, aby nie musiała płacić za błędy swoich rodziców.

Rozstali się, gdy Anna była w ciąży. Marek zaprzeczał ojcostwu. W grudniu ubiegłego roku potwierdziły je badania genetyczne. Wtedy swoją 3-letnią córkę widział po raz pierwszy.

Od 2010 r. Anna stara się o rozwód.
- Marek nie chce mi go dać. Pewnie myśli, że skoro on oficjalnie nie ma dochodów, to komornik weźmie się za mnie - przypuszcza.
Bo dziś owe 75 tys. zł kredytów urosło do ponad 120 tys. zł!

Renata (29 lat) z powiatu golubsko-dobrzyńskiego wspomina:- Był znajomym mojego szwagra. Prowadziliśmy długie rozmowy telefoniczne. Pewnego dnia, w maju dwa lata temu, zadzwonił i powiedział, że jedzie do mnie na kawę.
I od tej kawy tak się zaczęło.
Renata znajdowała się pod jego silnym wpływem. - Ten etap pamiętam jak przez mgłę, dopóki klapki nie zaczęły mi spadać z oczu - wspomina.

Marek wydawał się odpowiedzialny, zaradny życiowo, snuł wizje i plany.
- Mówił dużo, potem okazało się, że tak naprawdę, to opowiadał mi bajki - wzdycha Renata. Marzyła, że będzie oparciem dla niej i jej kilkuletniej córeczki. Po pół roku, na jego prośbę, przeprowadziła się do domu jego rodziców w powiecie lipnowskim. - Nie czułam się tam dobrze, jego rodzice dużo pili, nie chciałam, aby moje dziecko patrzyło na kolejne interwencje policji - wyjaśnia. Zamieszkali na pokoju u jej rodziny w powiecie toruńskim.

Gdy Renata opowiada o "Markowych" długach, ze wzburzenia zaczyna brakować jej słów. I wreszcie, podobnie jak Anna, mówi: - Nie mogę sama w to uwierzyć, jak mogłam być tak głupia i naiwna!
Marek pracował w ochronie, dopóki nie został przyłapany po pijanemu, wcześniej zdążył jednak namówić dziewczynę na zakupy. Tłumaczył się, że ma długi ciągnące się po małżeństwie, więc sam nie może nic wziąć na raty. Kupiła na jego prośbę m.in.: aparat cyfrowy i dwa telefony z abonamentem. Zaciągnęła też pożyczkę.

- Myślałam, że mu pomogę, biorąc to wszystko, a on zobowiązał się spłacać raty. Ale poprzestawał na pierwszych. Potem kazał to robić mnie. Gdy zaczęłam się buntować, groził, że postara się, aby odebrano mi córkę. Bałam się go. To strasznie mściwy człowiek - wzdycha.

Marek skłócił rodzinę Renaty. Przeprowadzili się do Torunia. Nie miał pracy i nie palił się do jej szukania. Utrzymywali się z alimentów i jej renty. Gdy nie chciała z nim uprawiać seksu, wpadał w furię. W końcu spakowała torby i odjechała, zostając z jego długami. Kilka tysięcy ściągnął już od niej komornik, ale ponad 10 tys. zł jeszcze musi oddać.

Na początku tego roku dostała SMS od matki jego kolejnej ofiary. - Cały czas miał telefon, który wziął na mnie. Anulowałam jego kartę, ale zrobiłam duplikat. Mama następnej jego dziewczyny myślała, że pisze do niego. Odpisałam. Ona szybko oddzwoniła.

3 Mama Malwiny z powiatu lipnowskiego była cała roztrzęsiona po rozmowie z Renatą. Marek ma żonę i dziecko! Kłamie?! Naciąga?!

Malwina poznała Marka na dworu autobusowym w Lipnie jesienią 2012 r. Podrywał ją. W listopadzie wziął od niej numer telefonu. Zaczął pisać SMS-y i zaprosił na pierwszą kawę.

Już pod koniec listopada namówił dziewczynę, żeby kupiła na swoje nazwisko dwa telefony, które - rzecz jasna - on będzie spłacał (wartość długu to ponad 5 tys. zł). Wykręcał się nieaktualnym dowodem, zatem wzięła też dla niego pożyczkę w Providencie - 500 zł.
Przedstawiał się jako policjant, a on podstawówkę jedynie skończył! Zadrwił z nas wszystkich denerwuje się babcia Malwiny.

Marek po Malwinę podjeżdżał do szkoły. Spotykali się też po kursie prawa jazdy. Na początku roku, po oblanym egzaminie, namówił ją, aby pojechała z nim do kolegi do Lipna. Do mamy napisała wiadomość, że będzie o godz. 16. Zjawiła się dopiero po 10 dniach. Marek zabrał jej pieniądze na bilet i wyłączył komórkę. Policja była bezsilna. Z telefonu dziewczyny przychodziły sporadycznie lakoniczne odpowiedzi na SMS-y rodziców. Aż mama Malwiny napisała SMS, na który odpisała właśnie Renata.

Malwina wydostała się od Marka 11 lutego pod pretekstem przywiezienia ciuchów i książek do szkoły. - Nie chciała uwierzyć w to, co jej o nim opowiadaliśmy. Koniecznie musiała porozmawiać z Markiem. Obiecała, że wróci jeszcze tego samego dnia. Nic nie wzięła. Uprosiliśmy ją, aby zostawiła w domu dowód osobisty - opowiada mama dziewczyny.

Autobus przyjechał bez niej. Marek zabrał ją bowiem na wieś do rodziców. - Sama nie mogłam wychodzić. Nie miałam pieniędzy. Telefonu pilnował - twierdzi Malwina. - Bałam się go. Coraz częściej się upijał. Podduszał. Zmuszał do seksu. Szantażował, że jak odejdę, to sama będę spłacać raty - wspomina.

Do domu udało się jej wymknąć 8 marca. Rodzina Malwiny relacjonuje: - Dzwonił i straszył, że naśle na nas policję, ponieważ nie chcemy jej wypuścić. I rzeczywiście przyjechał dzielnicowy. Trzy godziny z nim rozmawialiśmy.

Babcia dziewczyny: - Chciał, żeby Malwina wróciła z dowodem osobistym, ponieważ zamierzał na nią otworzyć firmę.

Markiem, z zawiadomienia dziewczyn, zajmują się dwie prokuratury.
W Golubiu-Dobrzyniu toczy się połączone postępowanie dotyczące oszustwa bankowego oraz sfałszowania świadectw ukończenia szkoły zawodowej i maturalnego. W tym drugim przypadku Markowi prokuratura postawiła już zarzuty. W innym temacie, na wniosek Anny i Renaty, prokurator odmówił wszczęcia postępowania. Z kolei w lipcu Lipno wszczęło postępowanie w sprawie doprowadzenia przez Marka przemocą do stosunków seksualnych z Malwiną oraz do "niekorzystnego rozporządzania mieniem".

Mężczyzna mieszka już z nową kobietą. Jego żona mówi: - On wybiera takie dziewczyny, które mają jakiś problem, z kompleksami, nie radzą sobie ze sobą, są po przejściach, w trudnym momencie swojego życia. Wysłucha, przytuli, pogłaszcze i obiecuje gruszki na wierzbie. I dajemy się omotać.

Imiona dziewczyn są zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska