Strata za ubiegły rok wynosi ok. 420 tys. zł. A na początku roku wydawało się, że uda się wyzerować finanse albo nawet wyjść z niewielkim zyskiem. Tymczasem sytuacja firmy pogarszała się wraz z niekorzystnymi czynnikami, które miały wpływ na jej kondycję. Przegrany przetarg na obsługę dowozów do szkół w gminie Chojnice był deską do trumny. Poza tym dotacja z miasta nie zwiększyła się, została tylko zwaloryzowana na poziomie inflacji, zmniejszyła się liczba korzystających z komunikacji miejskiej, trzeba było zmniejszyć liczbę kursów. A spółka z roku na rok płaci więcej za paliwo, podrożały też inne media i części zamienne.
- Niezbędne jest podwyższenie cen za bilety - nie ukrywa prezes Mieczysław Sabatowski. - Naszym podstawowym zadaniem będzie teraz uzyskanie rentowności na wszystkich kursach, bo nawet dojazdy do pracy są teraz mało rentowne...
Spółka chce oszczędzać. Stawia na autobusy mini i midi, by zmniejszyć koszty eksploatacji i mieć możliwość zachowania niektórych kursów, mało opłacalnych, ale ważnych ze względów społecznych.
- Ten rok powinien być lepszy - ma nadzieję Sabatowski. - Ale pod warunkiem zbliżonych cen i tego, że nie dojdzie do załamania na rynku przewozowym.
Burmistrz Arseniusz Finster oczekuje konkretnych działań od partnera - gminy Chojnice. Uważa, że gmina daje zbyt mało na funkcjonowanie MZK. Dotąd 250 tys. zł, a powinna przynajmniej 600 tys. zł. Tak wynikałoby z parytetu ludnościowego.
Jak wynika z analiz w ratuszu, miasto bynajmniej nie rozpieszcza spółki. Dając jej 1,6 - 1,7 mln zł, nie wychodzi przed szereg. Dopłata w Malborku to dla przykładu tyle samo, ale w Wejherowie - już 3,4 mln zł.
Jest więc się nas czym zastanawiać, skoro zabezpieczenie tych usług to zadanie samorządu.