Monitoring ma wyeliminować przypadki złego traktowania zwierząt pozwoli ochronić zwierzęta hodowlane przed złym traktowaniem przed ubojem. Pośrednio ochrona ma również chronić konsumentów.
W Hiszpanii szalę przechyliły afery
Przepis dotyczy nie tylko ubojni trzody i bydła, ale również drobiu. Zakłady mają od roku do dwóch lat na zakup monitoringu.
Bezpośrednim powodem zmian w hiszpańskim prawie jest seria dramatycznych doniesień o nadużyciach w ubojniach. Takich sytuacji nie brakuje również w Polsce. W tym roku głośna była sprawa ubojni w Rzeniszowie na Śląsku. Stowarzyszenie Otwarte Klatki udowodniło, ze panowało tam przyzwolenie na znęcanie się nad zwierzętami podczas wyładunku.
Okrucieństwo nie opłaca się hodowcy
A jak sytuacja wygląda w naszym województwie? Anna Mońko-Łanucha, specjalizująca się w hodowli zwierzęcej w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego uważa, że w Kujawsko-Pomorskiem sytuacja jest stosunkowo dobra: - Nie słyszałam drastycznych o nadużyciach podczas mojej pracy. Trzeba pamiętać, że ubój wykonują dziś osoby wykwalifikowane, nie można zostać ubojowcem przez przy. padek. Dwa razy w roku wraz z wojewódzkim lekarzem weterynarii organizujemy szkolenia dla rolników, chodzi o ubój na użytek własny. Myślę, że w wielu zakładach i tak funkcjonuje już monitoring. Nawet gdyby wprowadzić taki obowiązek, to raczej nie słyszelibyśmy o wielu nadużyciach. Podczas wystaw zwierząt widzę jak właściciele obchodzą się ze zwierzętami – warunki utrzymania zwierząt przekładają się na jakość mięsa, więc złe traktowanie grozi utratą marki. Pomysł może nie jest zły, ale na pewno warto byłoby wysłuchać hodowców.
Bez kamer weterynarz nie wyłapie
Do Doroty Stankiewicz, zastępcy Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii trafiają jednak pojedyncze sygnały o nadużyciach: - W tym roku na terenie naszego województwa Inspekcja Ruchu Drogowego dwukrotnie ujawniła przypadki przewożenia tzw. leżaków. Chodzi o zwierzęta, które nie poruszają się o własnych siłach i nie powinny być transportowane. Nie mamy w województwie wiejskich rzeźni bydła, ale w innych województwach takie nadużycia niestety się zdarzają.
Według dr Stankiewicz wprowadzenie kamer byłoby dobrym rozwiązaniem. Co więcej, w środowisku tego typu pomysły już są dyskutowane: - Jeśli lekarze weterynarii nie zostaną powiadomieni, nie są w stanie wyłapywać takie przypadki przez 24 godziny na dobę. Obecność kamer na pewno zminimalizowałaby przypadki transportu bydła pourazowego.
Monitoring rozwiązał problemy
Paradoksalnie, wielu przedsiębiorców już dziś posiada monitoring. Zainstalował go m.in. Piotr Jeleniewski, współwłaściciel firmy Dragon z Rogóźna: - Mam kamery już około 10 lat. Zainstalowaliśmy je na własne życzenie w całym zakładzie. Dziś nie mam już u siebie uboju, ale gdy prowadziliśmy również taką działalność, te kamery również ją monitorowały. Muszę przyznać, że bardzo się to przydawało, bo byłem w stanie na bieżąco wyłapywać jakieś nieprawidłowości. Jakość pracy bardzo się poprawiła. Również jeśli chodzi o traktowanie zwierząt, bo o pewnych rzeczach wcześniej po prostu nie wiedziałem. Z chwila kiedy zainstalowaliśmy monitoring te nieprawidłowości automatycznie się skończyły.
