Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziła się na barce. Na niej też świętowała złote gody

MAŁGORZATA WĄSACZ [email protected] tel. 52 3263 215
Krysia na rodzinnej barce - 1947 rok.
Krysia na rodzinnej barce - 1947 rok. ze zbiorów państwa Schmidt
12 listopada Państwo Schmidt odebrali w USC medale za długoletnie pożycie małżeńskie. Potem z najbliższymi świętowali na barce.
Złote gody pani Krystyna i pan Jerzy świętowali na zabytkowej „Lemarze”.
Złote gody pani Krystyna i pan Jerzy świętowali na zabytkowej „Lemarze”. Andrzej Muszyński

Złote gody pani Krystyna i pan Jerzy świętowali na zabytkowej "Lemarze".
(fot. Andrzej Muszyński)

W czerwcu 1945 roku Krystyna Schmidt urodziła się w Pawłówku na barce "Lemara". Sześćdziesiąt osiem lat później, na tej samej barce, świętowała 50. rocznicę ślubu.

- Barka należała do mojego ojca Adolfa. Otrzymała nazwę "Lemara". Była to zbitka pierwszych liter imion Leona i Marianny, czyli moich dziadków, rodziców taty. Z jego opowieści wiem, że szczególnie babcia angażowała się w budowę barki. Mawiała, że może umrzeć dopiero wtedy, kiedy chociaż raz usłyszy, jak wiatr zaszumi nad falistą, żelazną ferdeką - opowiada pani Krystyna.

Franciszek Manikowski, kuzyn Krystyny Schmidt (jego ojciec Juliusz i Franciszka - mama pani Krystyny - byli rodzeństwem - dop. red.), który również pochodzi z szyperskiej rodziny i o barkach w Bydgoszczy wie wszystko, dopowiada: - Mam w swoich zbiorach kopię umowy z 26 maja 1936 roku na budowę barki. Oryginał na kuzynka Krystyna. Umowa została zawarta pomiędzy wujem Adolfem a istniejącą od 1887 roku stocznią Lloyd Bydgoski. Opiewała na sumę 40 tysięcy złotych. Barkę budowano cztery miesiące. "Lemara" była jednostką krytą, jak na owe czasy bardzo nowoczesną, o konstrukcji całkowicie stalowej. Miała 43 metry długości, 4,85 metra szerokości oraz 2,2 metra wysokości. Jej wyporność wynosiła 304 tony. Na mocy dekretu z 7 marca 1945 roku barka przeszła pod przymusowy zarząd państwowy.

Barka była dla nich domem

Wcześniej, bo w 1942 roku Adolf Schmidt poślubił Franciszkę Manikowską, córkę szypra. W 1943 roku młodzi małżonkowie doczekali się pierwszej córki Eugenii, która się urodziła w szpitalu w Tczewie. Niestety, nie doczekała powrotu "Lemary" do Bydgoszczy. Zmarła 3 września 2012 roku.

W 1945 roku, na "Lemarze" w Pawłówku, na Kanale Bydgoskim, na świat przyszła Krystyna. W tym czasie Adolf przebywał w sowieckim obozie. Zatem załogę barki stanowiła jego żona i brat Juliusz.

Co transportowała "Lemara"? Przewożono nią głównie zboże, cukier, mąkę, a w czasie okupacji także węgiel. Barka pływała nie tylko po polskich wodach, ale również transportowała towary za granicę. - Życie na barce rządziło się swoimi prawami. Teoretycznie sezon zaczynał się 15 marca, a kończył 15 grudnia. W praktyce różnie to bywało. Pamiętam bardzo srogie zimy, gdy woda dłużej była zamarznięta i nie można było pływać - opowiada Jerzy Schmidt, mąż pani Krystyny, też wywodzący się z szyperskiej rodziny.

Jego żona dopowiada: - Barka była domem dla naszej rodziny. Zajmowaliśmy rufę. Tutaj mieliśmy kuchnię, salonik i sypialnię. Gdy z siostrą byłyśmy małe, to na barce mieszkałyśmy przez cały rok. Potem poszłyśmy do szkoły i we wrześniu schodziłyśmy z barki. Przez kilka miesięcy mieszkałyśmy na stancji u siostry mamy - cioci Wiktorii Omnieczyńskiej. Po zakończeniu roku szkolnego znowu wracałyśmy na barkę i pomagałyśmy rodzicom. Gdy zaczynał się kolejny rok szkolny, wracałyśmy na stancję do cioci. I tak przez kilka kolejnych lat - opowiada pani Krystyna.

Jak dodaje, życie na barce było nieprzewidywalne. Los decydował, gdzie dzieci barkarzy były chrzczone czy przyjmowane do pierwszej komunii świętej. Wszystko zależało od tego, gdzie w danym momencie zacumowała barka.

Harmonia pasją Adolfa

Krysia na rodzinnej barce - 1947 rok.
(fot. ze zbiorów państwa Schmidt)

6 lipca 1963 roku Krystyna Schmidt poślubiła Jerzego. Sakramentalne tak powiedzieli sobie na Jasnej Górze. Po ślubie pani Krystyna nie wróciła już na barkę. Z mężem zamieszkali na lądzie. Natomiast barką towary nadal transportował Adolf Schmidt z żoną. Tyle tylko, że nie była to już "Lemara", ale barka "Ż 3007", a następnie "Ż 2115". Jej upaństwowienie nastąpiło bowiem 1 marca 1951 roku.

- Tata przeszedł na emeryturę w 1970 roku. Mamy takie piękne zdjęcie, jak przygrywa na harmonii jeszcze przed zejściem na ląd. To właśnie harmonia była jedną z pasji ojca. Grał pięknie - mówi pani Krystyna.

Rejs z dziadkami z Gdańska

Sławomir Schmidt, wnuk Adolfa, najmłodszy członek rodziny, który uczestniczył w rejsach, z sentymentem wspomina wakacje u dziadków spędzane na "Lemarze". - Miałem cztery czy pięć lat. Pamiętam, że z mamą pojechaliśmy pociągiem do Gdańska, a dziadkowie w tym czasie dopłynęli tam z towarem. Potem mama wróciła do Bydgoszczy, a ja z babcią i dziadkiem wyruszyliśmy barką w drogę powrotną. Ależ to była dla mnie frajda! Choć płynęliśmy tydzień, bardzo wolno, może 2-3 kilometry na godzinę, to wcale mi się nie dłużyło. Przygód nie brakowało. Raz był sztorm. Dziadek Adolf nie pozwał mi wtedy wychodzić na pokład ani niczego dotykać. Szczególnie kazał mi się daleko trzymać od windy kotwicznej. Bał się, że kolba windy mogła mnie uderzyć. Posłuchałem dziadka - opowiada Sławomir Schmidt.

Do dziś ma w pamięci także kąpiele na pokładzie "Lemary". Adolf Schmidt stawiał wanienkę, nalewał do niej wody. Ta się nagrzewała od słońca i już można było się pluskać do woli. - Lubiłem też, gdy dziadek brał mnie na kolana i pomagał kręcić kołem sterowym. Czasem też pozwalał mi ubrać swoją czapkę. Czułem się jak prawdziwy szyper! Niestety, dziadkowie już nie żyją. Dziadek zmarł w 1973 roku, a babcia dwadzieścia jeden lat później - mówi pan Sławek.

Powrót z Gorzowa z przygodami

Co się stało z dawną "Lemarą"? Do początku lat 80. ubiegłego wieku transportowała towary po polskich wodach śródlądowych. Potem ją przebudowano. Powiększono kajutę, więc stała się hotelem dla załogi dźwigu pływającego wydobywającego kruszywo z dna Wisły w okolicach Białej Góry i Tczewa. Gdy pod koniec lat 90. trafiła na Regalicę do Szczecina, została pływającym biurem.

Pod koniec 2009 roku "Lemarę" odkupiło miasto Bydgoszcz i zleciło jej remont w Gorzowie. 15 czerwca tego roku wyruszyła w rejs powrotny do macierzystego portu. Nie obyło się bez przygód. Zepsuł się holownik H/M Czarnecki, więc był jednodniowy, przymusowy postój w Ujściu nad Notecią. Do Bydgoszczy zabytkowa barka wpłynęła 21 czerwca i zacumowała przy pałacyku Lloyda Bydgoskiego. - Mamy nadzieję, że już wkrótce będzie przypominać kolejnym pokoleniom bydgoszczan o latach świetności zarówno Kanału Bydgoskiego, jak i żeglugi śródlądowej w Polsce. Trwają prace remontowe w środku. Trzeba jeszcze zrekonstruować pomieszczenia załogi. W części dziobowej już jest sala multimedialna, w części środkowej sala ekspozycyjna, między innymi ze zdjęciami z rodzinnego albumu państwa Schmidt, a w części rufowej messa - sala do spotkań kameralnych - podsumowuje Franciszek Manikowski.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska