Do 28 lutego będzie jeszcze dowodzić w Areszcie Śledczym. Potem zamknie za sobą drzwi.
Kobiet w takim miejscu można szukać ze świecą, ale ona od dziecka z mundurem była za pan brat, bo tata był leśnikiem. Nie może powiedzieć, że marzyła o pracy w Areszcie Śledczym, choć po szkole średniej chciała zostać milicjantką. Była nawet w komendzie w Gdańsku, ale jej powiedziano, że najpierw musi zrobić studia, bo inaczej skończy jako krawężnik. Wylądowała więc najpierw w Gminnej Spółdzielni, potem w urzędzie w Czersku
Trafiła do sekretariatu Ośrodka Przystosowania Społecznego w Czersku i jednocześnie robiła studia - na wydziale prawa i administracji UMK, potem była szkoła oficerska w Kaliszu w Centralnym Ośrodku Szkolenia Służby Więziennej. I została inspektorem, od stycznia 1988 r. - naczelnikiem OPS.
- Tam była setka kobiet - wspomina. - Z całej Polski. Jedna, ze złości, że nie dostała kiedyś przepustki, pokazała nam goły tyłek. Oj, jak nam naubliżała! Inne były wytatuowane od stóp do głów.
W 90 r. rozwiązano OPS i w Czersku powstał oddział zewnętrzny Zakładu Karnego nr 1 w Grudziądzu. A Ossowska dostała propozycję z Chojnic. Nie od razu powiedziała "tak", bo - załoga męska, a znała to myślenie w stylu - nie będzie baba nami rządzić. Ale przyjęła. - Jak się jest kobietą, to trzeba znać przepisy dwa razy lepiej - śmieje się. - Żeby nie dać się zagiąć.
Były sytuacje trudne - np. samobójstwo osadzonego. Prokuratorzy, policja, postępowanie - to się wszystko przeżywa. Ale nie było buntu, nie było ucieczki. Czy nigdy się nie bała?
- Nie - wzrusza ramionami. - Nie trzeba prowokować, należy zachować dystans. Być stanowczym i zdecydowanym. Jak osadzony mówi, że za chwilę wypruje sobie flaki, to uświadomić mu, że karetka może nie dojechać na czas, jeśli będzie akurat jechać do wypadku...
Teraz czasami spotyka swoich podopiecznych na ulicy, mówią jej dzień dobry czy jak zdrówko.
Czy zgadza się z poglądem, że teraz w takich miejscach jak Areszt Śledczy czy więzienie ludzie mają za dobrze? - Wystarczy pomyśleć, że to my jesteśmy na ich miejscu - uśmiecha się. - I wtedy popatrzymy na to we właściwych proporcjach.
W kwietniowym numerze "Elle" z 1999 r. została uznana za jedną z najbardziej wpływowych osób, obok m.in. Hanny Gronkiewicz-Walz, Niny Terentiew czy Manueli Gretkowskiej.
Co będzie teraz robić, kiedy mundur odwiesi do szafy? Odpocznie, poczyta, pojedzie do Meksyku, we wrześniu na Korfu. Ma też działkę na jeziorem, gdzie może leniuchować. Żal się rozstawać z dobrą załogą, ale cóż, takie życie. - Aha, postanowiłam sobie, że teraz to na pewno nauczę się angielskiego - śmieje się. - Bo za bardzo nie miałam na to czasu.
Czytaj e-wydanie »