Na gorąco komentuje autorka, Katarzyna Fus
Na gorąco komentuje autorka, Katarzyna Fus
- Dla kogo jest urząd miasta? Teoretycznie każdy wie - dla mieszkańca. Że ma być tani - też wszyscy wiedzą, bo dziś dyscyplina finansowa jest szczególnie poprawna politycznie. A że nie jest do końca sprawny i przyjazny? Nie szkodzi. Przecież każde dziecko wie, że jak coś jest tanie, to nie może być dobre. I tak też jest w przypadku naszego wydziału ewidencji i rejestracji. Ani sprawnie, ani tanio. A petent cierpi. Kupuje samochód, chce wszystko załatwić, bo wyjeżdża i wraca za miesiąc. A tu klops! Trzeba czekać dwa, trzy tygodnie. A urlop mija... Najciekawsze jest jednak to, że sąsiednie miasta z tym problemem sobie poradziły znakomicie (bo też taki miały). Tam kolejek nie ma, sprawy załatwia się od ręki. Czyżby trzeba było zorganizować wizytę studyjną naszych notabli, by zobaczyli, jak można zarządzać urzędem? Może jednak prościej byłoby, gdyby odpowiedzialny za rzeczony wydział, przeszedł się zobaczyć, jak on funkcjonuje...
Jeszcze trzy lata temu w wydziale ewidencji i rejestracji kolejki ustawiały się od rana do popołudnia. Właściciele aut byli zdenerwowani i rozgoryczeni, bo w urzędzie panował rwetes, a czekanie zdawało się nie mieć końca.
Magistrat postanowił wreszcie to zmienić i wprowadził system wcześniejszych zapisów. Dziś, żeby zarejestrować pojazd, trzeba zarezerwować telefonicznie termin spotkania z urzędnikiem. Kolejki zniknęły, ale rozgoryczenie pozostało.
Presja na tani urząd
- Kupiłam samochód, chciałam jak najszybciej załatwić formalności, bo wybieram się na urlop - opowiada pani Kamila. - Dzwoniąc 27 lipca, dowiedziałam się, że samochód mogę zarejestrować najwcześniej 11 sierpnia. Byłam zszokowana, bo ta informacja oznacza, że muszę skrócić wyjazd i specjalnie przyjechać na umówiony termin.
Sprawdziliśmy ten sygnał. Co ciekawe, dzwoniąc następnego dnia, usłyszeliśmy, że wizyta w urzędzie jest możliwa najwcześniej 17 sierpnia.
Na moje utyskiwania na niedogodny termin, pracownik wydziału tłumaczy: - Są urlopy, poza tym jest presja, by nie zatrudniać więcej osób. Jest ciężko, ale Toruń ma mieć tanią administrację.
Natomiast w gmachu wydziału przy Wałach gen. Sikorskiego 25 panuje wyjątkowa cisza i porządek. Panie przy okienkach co kilkanaście minut wzywają umówionych petentów. Co sprytniejsi czyhają na "okazję". Jest nią moment, gdy mieszkaniec nie przyjdzie na wyznaczoną godzinę do okienka. Wówczas można wykorzystać "wolny" czas urzędnika.
Bilet i szybka kolejka
W Toruniu rocznie wydaje się ok. 19 tys. dowodów rejestracyjnych. Nad tym pracuje 12 osób, z czego tylko część przyjmuje interesantów przy okienkach. Tymczasem w sąsiedniej Bydgoszczy wydaje się rocznie ok. 30 tys. dokumentów. Klientów obsługuje 22 pracowników. Ruch rozłożony jest na dwie hale. Każdy petent przy wejściu dostaje numerek i dokładnie wie, jak dużo osób jest przed nim. Średni czas oczekiwania na przyjęcie urzędnika to ok. pół godziny.
Podobne systemy są także w innych ośrodkach w naszym regionie. Choćby w powiecie ino-wrocławskim na klientów czeka 12 nowoczesnych stanowisk, podjazd dla niepełnosprawnych.
Za to w Olsztynie wprowadzono system rejestracji przez inter-net. Specjalny system kolejkowy pokazuje, które godziny są dostępne. Termin możemy wybrać z miesięcznym wyprzedzeniem. Najbliższy wolny termin? Następnego roboczego dnia. Można też przyjść bez wcześniejszego umawiania się.
Dlaczego zatem u nas trzeba tak długo czekać? - Są urlopy, w związku z tym nie ma ok. jednej trzeciej załogi - wyjaśnia Anna Brzezik-Magdowska z wydziału ewidencji i rejestracji. - Dodatkowo jeszcze jedna osoba zachorowała. Nie zawsze jednak są tak długie kolejki. Zazwyczaj interesant czeka kilka dni, a na rejestrację kupionego samochodu ma dwa tygodnie. Chyba że jest to nowy pojazd. Wtedy można przyjść bez umawiania się.
Urząd niewydolny?
- To niejedyny problem z funkcjonowaniem toruńskiego magistratu - twierdzi radna PO Krystyna Dowgiałło. - Zwłaszcza w newralgicznych wydziałach, takich jak architektura, świadczenia rodzinne, czy w końcu rejestracja, wprowadzanie maksymalnych oszczędności wychodzi mieszkańcom bokiem.
Zdaniem radnej to wina złej organizacji pracy w poszczególnych jednostkach. - Rozumiem, że są urlopy, urzędnicy mają prawo z nich korzystać, ale po to mamy sekretarza miasta, by dbał o sprawne działanie urzędu - przekonuje Dowgiałło. - Drugim problemem jest fatalne wdrażanie informatyzacji urzędu. Dziś powinniśmy mieć możliwość załatwienia wielu spraw przez internet. Tak się jednak nie dzieje.
Wydział ewidencji i rejestracji podlega wiceprezydentowi Zbigniewowi Fiderewiczowi. On jednak o takich problemach nie słyszał. - Przyznam, że wcześniej nie było sygnałów świadczących o istnieniu tak długich kolejek - przyznaje Fiderewicz. - Nikt się nie skarżył od momentu, gdy wprowadziliśmy system kolejkowy. Przyjrzę się jednak sytuacji w najbliższym czasie.
Udostępnij