Zagrał samego siebie! To historia od etatu do własnego biznesu.
Cała rodzina pana Jarosława była zaangażowana w rozkręcenie tego biznesu. Żona wymyśliła, by firma nazywała się "Łza", syn - "Glanc - Pol", córka - "Jaro-Paro". Efekt? Szef zdecydował: "Czyścik".
- Idzie mi coraz lepiej, klientów cały czas przybywa i, najważniejsze, są zadowoleni z moich usług - cieszy się Jarosław Kaczmarek.
Radość tym większa, że to jego biznesowy debiut.
Dalszy krok po Zachemie: usługi sprzątające!
- Odwiedzając domy poznaję przy okazji bardzo ciekawych ludzi - dodaje właściciel "Czyścika".
Gdy po 19 latach pracy stracił ją w Zachemie, w którym przez 19 lat pracował na instalacji Epichlorohydryny (EPI), wziął udział w szkoleniu "Dalszy Krok". Dostał dotację: 36 tys. zł. Za nią kupił maszynę parową, drugą do czyszczenia suchą pianą oraz aparat prądotwórczy. Już z własnej kieszeni kieszeni kupił zaś samochód, którym dojeżdża do klientów. - Kosztem wakacji mojej 5-osobowej rodziny - podkreśla.
Tak oto, w czerwcu tego roku, został prezesem samego siebie. Jest zadowolony z tego wyboru. Opowiada na jednym oddechu, że maszyną parową myje się: samochody osobowe, busy, skutery, motocykle, quady, silniki, a także różnego rodzaju powierzchnie - kostkę brukową, taras, ogrodzenie, elewację, pomniki czy nawet krzesełka stadionowe. Suchą pianą czyści zaś: wnętrza samochodów wraz z tapicerką, dywany, wykładziny, chodniki, kanapy, wersalki, fotele, krzesła. Pan Jarosław świadczy również dodatkowe usługi, np. odtłuszczanie pojazdów i innych urządzeń, czyszczenie powierzchni ze smoły i żywic.
Jednak oprócz talentu biznesowego, ma jeszcze kilka innych, w tym odkryty zupełnie niedawno i przypadkiem - aktorski.
Do teatru z maszyną piorącą?
Zadebiutował więc nie tylko jako przedsiębiorca, ale także na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy - w sztuce "Zachem. Interwencja".
Kogo zagrał w spektaklu? Jarosława Kaczmarka! Opowiedział w nim własną historię.
- W Zachemie najpierw pracowałem jako aparatowy, później sterowniczy, na końcu byłem mistrzem produkcji. I pomyśleć, że jeszcze niedawno produkowałem ciężką chemię, epichlorohydrynę, a dziś mam myjnię parową, usługi czyszczenia suchą pianą - mówił jak doświadczony aktor.
Były momenty, gdy głos mu zadrżał, bo - jak zdradza - czasami bardzo tęskni za starym, dobrym Zachemem. Jednak przecież życie toczy się dalej i trzeba sobie jakoś radzić.
Oczywiście do teatru zabrał najważniejszy rekwizyt, czyli swoją maszynę parową. Dorobił się już również pseudonimu artystycznego - "Jaro-Paro".
Sztukę można będzie jeszcze w teatrze obejrzeć: 6 i 12 listopada. Widzieliśmy, polecamy!