- Głusi mają problemy w szpitalu, bo lekarze nie potrafią się z nimi komunikować. Mają wielkie problemy w starostwie i w jego poszczególnych wydziałach, w przychodniach lekarskich czy w urzędzie pracy - wymienia Ewa Kurs, która towarzyszyła wczoraj prezesowi PZG Tomaszowi Kubiszewskiemu podczas spotkania z komisją społeczną rady miejskiej w Chojnicach.
Jednak jeszcze większy problem mają w nagłych sytuacjach. - Sami nie wezwą pogotowia, policji czy straży pożarnej - mówi Kurs. - Tak samo jest podczas zdarzeń np. drogowych. To są bardzo niekomfortowe sytuacje dla osób głuchych.
Tego kłopotu nie ma w urzędzie miejskim w Chojnicach, gdyż ma on podpisaną umowę z właśnie z Ewą Kurs, która wówczas towarzyszy osobie głuchej podczas wizyt w ratuszu. W starostwie również jest osoba przeszkolona do tłumaczenia z języka migowego, jednak, delikatnie ujmując, zdaniem osób głuchych nie radzi sobie z tym zadaniem i przestali oni korzystać z jej pomocy. A pomoc tej osoby jest ważna, gdyż pod starostwo podlega wiele instytucji, chociażby urząd pracy, w którym m.in. pan Tomasz miał kłopoty wynikające z komunikacyjnymi problemami. - Co innego kurs i egzamin, a co innego późniejsza praktyka. Jeśli osoba po kursie nie będzie miała kontaktu z osobami głuchymi i nie wtopi się w to środowisko, to sobie później nie poradzi - uważa Kurs.
Radni z komisji społecznej przegłosowali więc kilka wniosków. Chcą, by na stronie chojnickiego ratusza jeszcze lepiej zaakcentować możliwość kontaktu dla osób głuchych. Zgłosili też wniosek i zapotrzebowanie na stworzenie specjalnej bramki SMS-owej, dzięki której osoba głucha mogłaby poinformować służby o tym, że pilnie potrzebuje pomocy. Padł również pomysł, by zatrudnić na stałe tłumacza języka migowego, który ułatwiłby kontakt osób głuchych w wielu instytucjach publicznych na terenie miasta. Do tego potrzebna byłaby umowa i chęć współpracy między urzędami i instytucjami.