O szczegółach projektu ustawy antyhejterskiej pisaliśmy nie tak dawno przy okazji wizyty w Bydgoszczy Izabeli Ziętki, wiceminister edukacji narodowej. Ustawa, do tego co jest hejtem, a co nie, odwołuje się do szerokiego wachlarza dóbr osobistych – opowiadał wówczas dziennikarzom jej współtwórca, adwokat Tymoteusz Paprocki. - Ustawa zmienia szybkość ustalania anonimowego sprawcy. Wprowadza instytucję tzw. ślepego pozwu. Osoba, której prawa zostaną – jej zdaniem – naruszone w sieci, będzie mogła wnieść pozew wobec osoby nieznanej. W ciągu 7 dni sąd wystąpi do usługodawcy, np. do Facebooka oraz do operatora, ustalając po IP i innych dostępnych możliwościach, osobę która dokonała wpisu. Później o ewentualnym przestępstwie będzie decydował sąd. Musimy bowiem pamiętać, że nie każda krytyka jest hejtem. Ustawa ma ukrócić nieprzychylne wpisy. Dana osoba, zanim coś napisze, dwa razy zastanowi się, bo będzie wiedziała, że może stanąć przed sądem. Tutaj będzie musiała udowodnić, że to co napisała jest prawdą.
To też może Cię zainteresować
W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu. Poparli go posłowie Trzeciej Drogi - zarówno Polski 2050, jak i PSL – oraz Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Krytycznie do projektu odnieśli się posłowie PiS i Konfederacji, którzy stwierdzili, ze pod osłoną walki o prawa obrażanych rząd będzie chciał wprowadzić cenzurę.
- Sejm podejmuje próbę zakończenia ery wolności słowa i prywatności w internecie. To wszystko tym razem odbywać się będzie kosztem sądów, które już i tak są skrajnie przeciążone i - trzeba powiedzieć jasno - niewydolne - zaznaczał poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo.
- Nie zamyka on nikomu ust i w żaden sposób nie ogranicza nikomu wolności słowa, tylko sprawia, że za to słowo należy być odpowiedzialnym, zarówno w życiu codziennym jak i w internecie – ripostuje w rozmowie z PAP Tymoteusz Paprocki.
Po dyskusji projekt ustawy zakładający walkę z anonimowym hejtem w internecie trafił teraz do prac sejmowej komisji nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach.
