Jak podaje serwis kosmonauta.net - również Polska Sieć Bolidowa (PFN - Polish Fireball Network), należąca do Pracowni Komet i Meteorów będzie dziś prowadzić obserwacje mające na celu zarejestrowanie na filmie płonącego satelity.
Czytaj też: Satelita w tym tygodniu uderzy w Ziemię!
- Określenie dokładnego miejsca w którym satelita wejdzie w gęste warstwy atmosfery jest dość trudne i zapewne aż do samego końca informacja o miejscu możliwego spadku nie będzie zbyt precyzyjna - tłumaczy Przemysław Żołądek, prezes Pracowni Komet i Meteorów. -,b> Może to nastąpić nad terytorium Włoch, w przypadku niewielkiej nawet pomyłki deorbitacja może nastąpić nad naszym krajem, ale równie dobrze może też wystąpić w dowolnym innym miejscu wzdłuż orbity. Samo wejście satelity w atmosferę wygląda bardzo efektownie i może być wspaniałym widowiskiem. Widoczny jest wówczas bardzo silnie świecący obiekt rozpadający się stopniowo na tysiące fragmentów. Jasność takiego obiektu może być wielokrotnie większa niż w przypadku Księżyca w pełni.
- Szacuje się, że satelita rozpadnie się i mniejsze fragmenty spłoną zanim dotrą do powierzchni - poinformowała dr Beata Dziak-Jankowska z Centrum Badań Kosmicznych PAN. - Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że nie wszystko zdąży spłonąć w atmosferze. Dr Dziak-Jankowska dodała, że wyliczenia trajektorii lotu satelity UARS są obarczone dużym błędem.
- Satelita spadnie gdzieś pomiędzy 57 stopniem szerokości północnej a 57 stopniem szerokości geograficznej południowej około 3:00 w nocy naszego czasu. Satelita porusza się bardzo szybko i w ciągu 5 minut może przemierzyć odległość obejmującą ponad 10 stopni szerokości geograficznej. Jeśli opór powietrza lub też inne czynniki spowodują szybsze obniżanie się satelity w stosunku do wyliczonych danych, to może dojść do upadku na terytorium Polski, które znajduje się na trasie satelity.
Specjaliści przypuszczają, że na Ziemię może spaść około 26 fragmentów o łącznej wadze 500 kilogramów.
Czytaj e-wydanie »