- Sama byłam świadkiem, jak kobieta z dziećmi obwieszona reklamówkami pełnymi zakupów przechodziła tym przejściem tuż przed nadjeżdżającym pociągiem z Piły - mówi nasza Czytelniczka i dodaje, że gdyby nie szybka reakcja maszynisty, doszłoby do tragedii.
Najgorzej jest po 15.30. Wtedy na dworzec w Chojnicach w dwuminutowych odstępach wjeżdża kilka pociągów. - Ludzie chodzą po peronach, jak chcą. Aż strach jeździć pociągami. Coś się stanie i potem my będziemy mieli wyrzuty sumienia - mówią maszyniści z Chojnic.
Przez tory przechodzą nie tylko pasażerowi na peronach. Zdarzą się, że pracownicy firm przy ulicy Przemysłowej i Zakładowej skracają sobie drogę do pracy przez tory przy Towarowej.
Kto odpowie
Kto będzie odpowiedzialny za to, gdy dojdzie do wypadku na torach?
- Ten, kto wszedł na tory w niedozwolonym miejscu - mówi Julian Skrochocki, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Gdyni i zapewnia, że wszędzie przy przejściach wiszą ostrzegawcze tabliczki.
- Nic więcej nie możemy zrobić. Jedyne co, to dodatkowo przed przyjazdem pociągów dyżurny może przestrzegać podróżujących przez megafon o tym, żeby nie przechodzili - mówi dyrektor.
Kiedyś był porządek
Zdaniem pracowników PKP w Chojnicach, wcześniej nie było takich problemów, bo na dworcu było widać więcej Straży Ochrony Kolei. Dlaczego teraz nie ma patroli?
- Patrolujemy Chojnice, jednak nasze siły są też ograniczone - tłumaczy Dariusz Chraniuk, rzecznik prasowy Straży Ochrony Kolei w Gdańsku. - Każda informacja o nieprawidłowościach jest dla nas cenna. Skontaktuję się z komendantem straży w Czersku, żeby w godzinach popołudniowych były patrole w Chojnicach.