Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Valentin Dah: - Chcę już grać i strzelać bramki!

ROZMAWIAŁA MARYLA RZESZUT
fot. Maryla Rzeszut
Rozmowa z VALENTINEM DAH, napastnikiem Olimpii Grudziądz.

- Powoli wracasz do treningów. Czy wyleczyłeś już kontuzję lewej nogi?
- Jest poprawa. A czy ze złamaną kostką lewej nogi wszystko jest już w porządku, okaże się po pierwszych treningach. Zaczynam dość ostrożnie, od poniedziałku, 31 maja. Miałem około miesiąca przerwy. Bolało mnie całe śródstopie. Przeszedłem rehabilitację, od zabiegów krio, po laser i masaże. Jest lepiej i mam nadzieję, że w najbliższych meczach wybiegnę na boisko.

- Nabawiłeś się tej kontuzji podczas meczu?
- Właśnie nie. Z dużym impetem, źle skoczyłem podczas treningu na sztucznym boisku. Skręciłem nogę, złamałem kostkę . A miałem taką wielką wolę walki w tej drużynie! Niestety, na długo wyłączyła mnie z treningów i meczów kontuzja. Czuję się z tym źle.

- Bardzo się martwisz. Nie jesteś zadowolony ze swojej postawy w barwach Olimpii?
- Jestem w smutnym nastroju, bo piłkarz przede wszystkim chce grać. Dopóki mogłem, walczyłem jak najlepiej. Byłem w swoim żywiole. Stać mnie na więcej, co chciałem wykazać. Po urazie kostki próbowałem szybko wrócić na murawę, ale kiedy otrzymałem kopnięcie w lewe śródstopie, kontuzja podwójnie dała znać o sobie. Lekarze radzą, żeby porządnie ją wyleczyć, bo jeśli nie, to mogę pauzować nawet pół roku. A z Olimpią podpisałem kontrakt na dwa lata. I chcę być przydatnym, zdrowym piłkarzem.

- Zżyłeś się już z drużyną?
- Skład mamy mocny. Stać nas na wysoką pozycję w lidze. Kolegów z drużyny znam, ale wciąż jeszcze poznajemy się na boisku.

- Jako młody piłkarz grałeś we Francji, w Montpellier-Herault FC. Musiałeś wrócić do Santos FC Wagadugu w Burkina Faso?
- Miałem wówczas 16 lat. Trafiłem do francuskiego klubu, który popadł w tarapaty finansowe i spadł do drugiej ligi. Menedżer zabrał mnie do kraju.

- Przed czterema laty związałeś się z Zawiszą Bydgoszcz.
- I czułem się tam bardzo dobrze. W sezonie 2007/08 wiosną grałem w Elanie Toruń, ale wróciłem do Zawiszy.

- Do Olimpii trafiłeś z Polonii Nowy Tomyśl. Odszedłeś, bo klub miał kłopoty finansowe?
- Nie tylko. Zamierzałem przedłużyć tam kontrakt na dwa lata. Strzeliłem dla tej drużyny 13 czy 14 bramek. Jednak kiedy pojechałem do domu w Burkina Faso, dostałem z klubu telefon, że nie można przedłużyć wizy w Polsce i pozwolenia na pracę. Najbliższa ambasada Polski, w której mogłem to załatwiać, była w Algierii. Poleciałem więc samolotem przez pół Afryki po wizę. Lot w tę i z powrotem kosztował 2.000 zł. W załatwianiu wizy pomagał mi mój wielki przyjaciel, Jacek Mielecki, który wspiera mnie od czasów mojej gry w Zawiszy Bydgoszcz. Jest jak ojciec. W Nowym Tomyślu nie byli w stanie mi pomóc. Skorzystałem więc z zaproszenia na testy do Olimpii Grudziądz, która sfinalizowała zmianę klubu. Gdyby nie to, nie wróciłbym do Polski i grałbym w innym kraju.

- W domu, w Burkina Faso bywasz raz w roku. Jak rodzina do tego pochodzi?
- Akceptuje to. Muszę grać w Europie, żeby się w futbolu wypromować. Mamie jest ciężko, zwłaszcza od czasu, gdy tata zmarł. Nie chorował, zmarł nagle, na zawał. Mój ojciec grał kiedyś w reprezentacji Burkina Faso, był znanym piłkarzem. Tak jak on, pokochałem futbol. Mam jeszcze trzy siostry. Jestem teraz w rodzinie jedynym mężczyzną i muszę mamie pomagać.

- Jaki klub na świecie najbardziej ci imponuje?
- Chelsea Londyn, ponieważ gra tam wielu świetnych, czarnoskórych piłkarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska