Pod budynek przy ul. NMP 19 w Inowrocławiu podjeżdża ciężarówka. Z samochodu wyskakują mężczyźni. Wchodzą do piwnicy i zaczynają wynosić meble.
- Zainteresowałam się tym. Zapytałam, co robią. Odpowiedzieli, że przysłał ich prezydent. Nie chcieli okazać nam żadnego pisma. Nikt wcześniej nas o tym nie informował - opowiada Renata Fryza, przewodnicząca wspólnoty budynku.
Z czasem pani Renata ustaliła, że w piwnicy pojawili się pracownicy reprezentujący urząd. Ma jednak żal, że nikt zarządu wspólnoty nie poinformował o tym, co urząd planuje.
Zbigniew Gedowski, szef Fundacji Cuiaviana, która wspiera inowrocławian w różnych sprawach mieszkaniowych, również przyznaje, iż urzędnicy powinni powiadomić wspólnotę o tym co zamierzają robić w budynku.
- Nie może jeden drugiego lekceważyć. Jedni z drugimi muszą nauczyć się współpracować - przekonuje.
Tymczasem Ewa Podogrodzka z PGKiM-u (administrator budynku) zapewnia, że "urząd nie ma obowiązku informowania współwłaściciela o tym, że robi porządek u siebie".
- Tak samo, jak i pani Fryza nie musi informować urząd, że wynosi na przykład lodówkę ze swojego mieszkania - wyznaje dość obrazowo.
Tłumaczy, że w pomieszczeniach piwnicznych urząd ma magazyn.
- To jest własność miasta - podkreśla. W piwnicy znajdowały się meble pochodzące z eksmisji. - W jednym z magazynów był zawór. W czasie jednej z awarii mieliśmy problem, by do niego dotrzeć. Dlatego zwróciliśmy się do miasta z prośbą o opróżnienie tych pomieszczeń. I to się stało - opowiada Ewa Podogrodzka. Zapewnia, że ani przedstawiciele Ratusza, ani PGKiM nie popełnili w opisywanej sytuacji żadnego błędu czy nietaktu.
Pani Renata ma jednak żal. - Nam nie zależy na tym, aby te meble w piwnicach zostały. Chcieliśmy tylko wiedzieć, kto je zabiera. Kiedyś przyjdzie ktoś, zdemontuje drzwi, odejdzie i nikt nie zareaguje, bo będzie myślał, że to znowu urząd kogoś przysłał - żali się.
Czytaj e-wydanie »