Ilona i Roman. Obydwoje schorowani. Małżeństwem nie są, ale wspólnie żyją już blisko 4o lat. - Za 4 dni będzie 38 lat jak jesteśmy razem - opowiada nam pani Ilona.
W mieszkaniu wciąż widać ślady sierpniowego pożaru. Osmalone ściany i meble. Ciemno, bo nie ma prądu, na stole kilka świeczek. Pani Ilona opowiada mi, że porusza się z trudem. - Jestem ciągle na środkach przeciwbólowych - skarży się.
Przeczytaj także: Arkada Business Park. To pierwszy tej klasy biurowiec w Bydgoszczy. Zawisła tam wiecha [zdjęcia]
Opowiadają, że pożar wybuchł na początku sierpnia, a przedstawiciele Administracji Domów Miejskich zjawili się u nich dopiero pod koniec miesiąca. - Sfotografowali całe mieszkanie, kawałek po kawałku i sobie poszli - twierdzi pani Ilona.
I tak żyją od tego czasu, bez prądu i...okna. Wybili je podobno strażacy gasząc pożar. - Pomoc, jaką dostaliśmy, to 300 złotych na odzież, bo cała się spaliła; skierowanie na posiłki oraz dwa śpiwory. Sąsiedzi przynieśli nam łóżko, żebyśmy mieli na czym spać - mówi nam starsza kobieta. - Ja mam na szczęście kołdrę, ale Roman już nie, śpi pod kocem i kurtką.
Para nie ukrywa, że ma zadłużenie. Zapewniają jednak,że spłacają tyle ile mogą. Dostali co prawda skierowanie do schroniska, ale nie chcą tam iść. Boją się, że zostaną rozdzieleni. Wolą zostać razem na Pomorskiej.
Szczury, grzyb, stuletnie okna - tak mieszkają w Bydgoszczy [zdjęcia]
Ale wszystko wskazuje, że ta historia nie doczeka się szczęśliwego zakończenia. - Osoby przebywające aktualnie w lokalu socjalnym nr 15 przy ul. Pomorskiej 88G, trafiły tam w 2009 roku po eksmisji z mieszkania przy ul. Grunwaldzkiej 59 - wyjaśnia Magdalena Marszałek, - Do 2014 roku umowa najmu była z nimi rokrocznie przedłużana. Wtedy najemcy podpisali umowę na okres kolejnych pięciu lat. Niestety, zadłużenie sprawiło, że w grudniu 2016 roku umowa została wypowiedziana. Najemcy zobowiązani zostali do dobrowolnego zdania lokalu do końca lutego - czego ostatecznie nie zrobili. Od tego czasu przebywają w lokalu bezumownie - dodaje.
Rzeczniczka mówi też, że po pożarze lokal został zabezpieczony, jednak najemcy ponownie go zajęli, odmawiając pobytu w schronisku.
- We wrześniu wezwaliśmy tych państwa do opuszczenia lokalu i jego dobrowolnego zdania, ale bezskutecznie. Magdalena Marszałek dodaje, że sprawa zostanie skierowana na drogę sądową i najprawdopodobniej ostatecznie znajdzie swój finał u komornika.
Rzeczniczka przekonuje też, że na zachowanie pary skarżą się inni lokatorzy z budynku przy Pomorskiej. - Zwróciliśmy się o pomoc do policji, a do czasu opróżnienia, lokal jest przez nas na bieżąco monitorowany - dodaje Marszałek.
Info z Polski 5.10.2017