Pani Teresa (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszka w Fordonie. Ostatnio jechała odwiedzić grób krewnego na cmentarzu przy ul. Wiślanej. - Kiedy dochodziłam do przystanku przy ul. Berlinga podjechał autobus, więc podbiegłam, żeby zdażyć i wsiadłam nie patrząc na numer - opowiada kobieta, kóra spytala kierowcę czy zatrzymuje się przy ul. Wiślanej. - Kiedy powiedział, że tak, skasowałam bilet i usiadłam - dodaje.
Kilka chwil później pojawił się kontroler, który zakwestionował opłatę. - Powiedział mi, że to linia międzygminna (nr 91 miedzy Ostromeckiem a Bydgoszczą - red.) i powinnam skasować droższy bilet - relacjonuje pani Teresa. - Na nic zdały się moje tłumaczenia, że przecież jadę raptem kilka przystanków w mieście, a bilet mam.
Kontroler wystawił naszej Czytelniczce wezwanie do zapłaty. Kobieta nie rozumie dlaczego. - Przecież powinno się płacić za przejechaną trasę, a nie za numer autobusu - uważa.
- To linia międzygminna i obowiązuje tu wyższa opłata niezależnie od tego ile przystanków się przejedzie, więc kontroler miał rację karząc tą panią - twierdzi Agnieszka Marach, kierowniczka bydgoskiego oddziału firmy Renoma, zajmującej się kontrolą biletów w pojazdach komunikacji miejskiej. Zaznacza jednak, że pani Teresa ma prawo odwołać się od nałożonej kary. - Do czasu rozpatrzenia skargi egzekucja zostanie wstrzymana - dodaje Agnieszka Marach.
Czytelniczka zamierza sie odwołać, ale sugeruje także zmianę regulaminu przewozów. - Powinno się płacić za trasę, a nie jazdę określonym numerem - powtarza.
Z tą argumentacją nie zgadza się rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - Przeznaczeniem linii międzygminnych jest jazda poza miastem i psażerowie wsiadając do takich autobusów powinni mieć świadomość, że bilety są w nich droższe - wskazuje Magdalena Kaczmarek. - Tym bardziej, że stosowne informacje wiszą na przystankach i w samych autobusach.