Gipsomat, bo tak nazywa się urządzenie, o którym mowa, stoi tuż za wejściem na izbę przyjęć bydgoskiej lecznicy.
Jego działanie jest takie samo, jak automatu do zakupu kawy - we wskazanym miejscu trzeba uiścić opłatę, wybrać gips (w zależności od wielkości i koloru) i poczekać chwilkę aż maszyna go wyda. Opatrunek różni się tym od standardowego, zakładanego w ramach NFZ, że jest lekki i kolorowy.
Przeczytaj również: Nasz szpital im. Biziela z Bydgoszczy został wyróżniony. Jego szefowa również
Urządzenie budzi jednak wątpliwości niektórych pacjentów. - Jeśli złamię sobie rękę, to mam kupić gips w maszynie i sam go sobie założyć? - pyta bydgoszczanin, którego spotkaliśmy w "Bizielu", w pobliżu gipsomatu. - Co z pomocą lekarza?
Okazuje się, że samodzielne zakładanie opatrunku nie wchodzi w grę. W przypadku urazów kończyn, gdy niezbędne jest usztywnienie gipsem, pacjentowi zakłada się standardowy opatrunek. Całą procedurę medyczną finansuje NFZ. - Ale zdarza się, że chorzy chcą, by założono im lżejszy gips - wyjaśnia Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa szpitala im. Biziela. - Pytają wówczas lekarza, czy nie ma żadnych ku temu przeciwwskazań.
Jeśli lekarz wydaje zgodę, gips finansowany przez NFZ jest usuwany. W jego miejscu pojawia się nowy opatrunek, za zakup którego trzeba jednak zapłacić z własnej kieszeni. - Gips taki można też kupić w sklepach medycznych - mówi dalej Kamila Wiecińska. - Nie zobowiązujemy pacjenta do nabywania go w gipsomacie.
Czytaj też: W bydgoskim "Bizielu" powstanie nowa klinika
Szpital nie czerpie bowiem żadnych zysków od liczby zakupionych w automacie opatrunków. Ale za to gromadzi je dzięki opłatom za wynajem powierzchni pod gipsomat. Podobnie zresztą jak w przypadku automatów do kawy czy słodyczy, kiosków z prasą i innych tego typu obiektów. - Na ustawienie gipsomatu nie ogłaszaliśmy konkursu - informuje Kamila Wiecińska. - Firma sama zgłosiła się do nas.
Czy korzystali Państwo z gipsomatu? Czekamy na komentarze!
Czytaj e-wydanie »