Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Bydgoszczy ostrzegali przed in vitro: - To hodowanie ludzi

Joanna Pluta
Joanna Pluta
W Bydgoszczy przekonywano, aby miasto nie finansowało in vitro z budżetu.
W Bydgoszczy przekonywano, aby miasto nie finansowało in vitro z budżetu. Filip Kowalkowski
Dziś na sesji RM ma być głosowany projekt finansowania in vitro z budżetu miasta. Wczoraj prawicowe środowiska przekonywały, że in vitro to zło.

Syndrom „ocaleńca”, hodowla ludzi, zabijanie dzieci nienarodzonych, mutacje genetyczne, patologizacja macierzyństwa - między innymi takie hasła można było usłyszeć na trwającym wczoraj w Domu Polskim seminarium „Dylematy w sprawie in vitro”, które zorganizowało Bydgoskie Forum Obrony Życia.

Jego datę wyznaczono nieprzypadkowo - na dzień przed sesją rady miasta, na której ma być głosowany projekt dofinansowania zapłodnienia tą metodą z budżetu samorządu. - Chcemy, by radni, którzy będą głosowali, a także mieszkańcy miasta mieli jak najszerszą wiedzę na temat in vitro - mówił jeszcze przed seminarium radny PiS Krystian Frelichowski.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Ta wiedza jednak została na wczorajszym spotkaniu przedstawiona dość jednostronnie. Wśród prelegentów znalazły się m.in. dr n. med. Daria Pracka z Zakładu Fizjologii Człowieka Collegium Medicum oraz dr hab. Urszula Dudziak z wydziału teologii KUL. Zabrakło natomiast specjalistów ginekologów. Dlaczego? Być może dlatego: - W pierwszych latach nauki mówię młodzieży, co oznacza in vitro, jakie konsekwencje ze sobą niesie, o tym, że np. w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego wiele zarodków jest zabijanych - mówiła dr Pracka. - A później, na piątym roku ginekolodzy mówią im zupełnie coś innego. Trzeba z tym walczyć.

Dr Dudziak z kolei przekonywała uczestników seminarium, że nie ma zbyt wiele prawdy w tym, jak „in vitro reklamują kolorowe czasopisma”. - One nie informują o tym, co czeka pacjentki - mówiła. - A są to rzeczy przerażające - od nakłuwania sklepienia pochwy, przez wprowadzanie igły do cewki moczowej, po umieszczanie komórek w rurkach z pożywką hodowlaną. Czy nie ma różnicy między kobietą a klaczą rozpłodową? - pytała i przekonywała, że in vitro to hodowla dzieci, wybieranie jednych zarodków i zabijanie wielu innych.

- Pobieranie nasienia od mężczyzny jest dla niego z pewnością poniżające. Dla swojej żony ten człowiek staje się dostarczycielem plemników - uważa Dudziak. - Czy tak powinny wyglądać miłość, małżeństwo, prokreacja?

Zdaniem Dudziak in vitro niesie ze sobą szereg konsekwencji zarówno fizycznych, psychologicznych, jak i społecznych. Przede wszystkim dla osób starających się o dziecko, ale nie tylko.

- Rodzina koncentruje się tylko na tym, aby za wszelką cenę kobieta zaszła w ciążę - mówiła Dudziak, częsty gość TV Trwam i Radia Maryja. - Między małżonkami narastają konflikty, towarzyszy im zniechęcenie niepowodzeniami. Poza tym pojawia się tu patologizacja postawy macierzyńskiej. Oto bowiem matka naraża zarodki, czyli swoje dzieci, na śmierć. Te, które przeżywają często rodzą się z wadami, jakie ujawniają się nawet w późniejszych latach. Wiele z nich ma także „zespół ocaleńca”.

Co to takiego? - To podobny problem jak u rodzeństwa dzieci abortowanych - wyjaśniała Dudziak. - Niektóre dzieci z in vitro świadome tego, że aby mogły przyjść na świat wiele innych zarodków zostało zabitych, przez całe życie zadają sobie pytanie „dlaczego to ja przeżyłem, a moi bracia i siostry zginęli?”.

Dudziak wskazywała też na konsekwencje natury duchowej, jakie pojawiają się przy okazji in vitro. - To lekceważenie Boga, przykazań, jego nauki - twierdziła. - Warto zwrócić uwagę także na naruszenie wierności małżeńskiej, z którym mamy do czynienia gdy na przykład kobieta jest zapładniana nasieniem obcego mężczyzny, a nie męża. Można to nazwać laboratoryjną zdradą. Nie możemy też skazywać dzieci na bycie wychowywanymi przez homoseksualistów, a zdarza się, że dzięki in vitro właśnie tak się dzieje.

Od prelegentów padały także argumenty o tym, że in vitro to ingerencja w boski plan. - Może tym, którzy nie mogą począć dziecka w sposób naturalny pisane jest po prostu coś innego - przekonywała Dudziak i dodała, że nie może być mowy o finansowaniu „godzących w życie i zdrowie manipulacji, jakim jest in vitro” z pieniędzy publicznych.

O tym, czy tak się stanie mają dziś zdecydować bydgoscy radni. Liczy na to Michał Grzybowski z bydgoskiej .Nowoczesnej, która pilotuje program finansowania in vitro. Grzybowski przysłuchiwał się wczoraj seminarium. - Żałuję tylko, że do grona prelegentów nie zostali zaproszeni specjaliści położnicy - mówił. - Ale oczywiście każdy ma prawo do wyrażania poglądów. Wierzę jednak, że projekt zostanie przegłosowany, bo naprawdę jest potrzebny.

Wśród gości seminarium znalazła się też radna PiS Grażyna Szabelska. Zarówno ona, jak i jej koledzy partyjni są przeciwni finansowaniu in vitro z pieniędzy miasta. - Każdy z nas zagłosuje zgodnie z własnym sumieniem. Nic nikomu nie zostało narzucone - przekonuje.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska