Wygląda na to, że władze gminy Czersk nie poradziły sobie z rozwiązaniem konfliktu, skoro sprawa stała się przedmiotem obrad rady miejskiej. Teraz, jak zapowiedziała już Barbara Fierek, sołtys Łęga Kolonii, a zarazem radna, jest zmuszona pójść do sądu.
Powód? Barbara Fierek powiedziała radnym, że nie może sobie pozwolić na naruszenie dobrego imienia, co jej zdaniem właśnie się dokonało, więc złoży pozew o ochronę dóbr osobistych.
Stoją murem za sołtyską
Radni, głosując, opierali się na pismach, które dostali - stanowisku radnej i omówionej przez przewodniczącego rady miejskiej skargi lokatorki. Wysłuchali także przedstawicieli mieszkańców sołectwa, którzy - jak się okazało - stoją murem za swoją sołtys. Skarżącej nie było, co Barbara Fierek skomentowała, że brak jej najwidoczniej odwagi, by spojrzeć w oczy radnym.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Tło konfliktu - dotąd w dawnej szkole w Łęgu Kolonii, były tylko mieszkania. Była też świetlica, ale z rzadka używana - najczęściej dwa razy do roku na zebrania wiejskie. Od lutego świetlica wreszcie przestała być taką z nazwy, bo raz w tygodniu na zajęciach świetlicowych spotykają się tam mieszkańcy. Przyjeżdża animator z Ośrodka Kultury w Łęgu. To ta placówka sprawuje nadzór, ale sam budynek podlega pod zarząd Administracji Zasobów Komunalnych. Zaczęły się problemy i konflikty.
Ludzie z Łęga Kolonii mówią wprost: - To dlatego, że dotąd mieszkający tam czuli się jako pełnoprawni właściciele całości, a nagle ktoś zaczął im się tam kręcić. A przecież nie są właścicielami całego obiektu. Wykupili tylko swoje mieszkania, a nie korytarz, inne części wspólne i grunty.
Rodzice skarżącej zamieszkali w budynku ok. 20 lat temu. Po pożarze. Z czasem wykupili mieszkanie, ale nikt w samorządzie nie pomyślał, by uregulować kwestię własności gruntów, choć było jasne, że druga sala lekcyjna ma służyć na potrzeby lokalnej społeczności. Z czasem zwolnione mieszkanie nauczycielskie na piętrze przejęła także córka dawnych pogorzelców.
To ona poprosiła burmistrz Jolantę Fierek na piśmie o interwencję wobec sołtys Barbary Fierek. Zarzuty, które podniosła, są dla sołtys, godzące nie tylko w jej dobre imię, ale i mieszkańców. Jak te, że niektórzy, korzystając ze świetlicy wiejskiej, załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne, pod budynkiem. - To nie jest prawda - mówi Fierek. - Moi mieszkańcy tacy nie są. My tam co tydzień przychodzimy na zajęcia uspołeczniające i kulturalne. Zapewniam, że do takich incydentów nie dochodzi.
Oskarżenia i obrona
Podobno Barbara Fierek miała też się opryskliwie i obraźliwie odnosić do rodziny. Zaprzecza. - To gmina jak i jej władze powinny być dumne z takiego sołectwa i pani sołtys - mówiła przedstawicielka mieszkańców na sesji. - Jesteśmy chyba jedynym sołectwem, które nie posiada obiektu do działań sołeckich i kulturalnych. Lokal ten nie ma mediów, nie zabezpiecza podstawowych warunków działania. Spartańskie warunki nie zniechęcają nas do pracy.
Radni z opozycji dziwili się, dlaczego burmistrz, zamiast rozwiązać konflikt i mediować, skierowała sprawę na forum rady. Bo choć pismo mieszkanki można odczytywać jako skargę na sołtyskę, to jednak było prośbą o interwencję. Wiceburmistrz Mateusz Rydzkowski twierdził, że podjął działania i odpowiednie kroki. Najwidoczniej, bezskutecznie. Czy sołtys właściwie reaguje, można się - owszem - zastanawiać. Najważniejsze jest jedno -konfliktu nie zażegnano.
INFO Z POLSKI odc. 32 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju (21-27. kwietnia 2017)