Gościem członków komisji ds. prokreacji była dr Aleksandra Maria Kicińska. Wykłada na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Zapoznaje studentów medycyny z fizjologią cyklu. Prowadzi też własną klinikę Invivo w Gdańsku, w której ze specjalistami pomaga parom zajść w ciążę z pomocą naprotechnologii. Ale jak wczoraj podkreślała, metoda ta poparta jest interdyscyplinarną wiedzą o człowieku.
Pani doktor podkreślała, że naprotechnologia jest jak najbardziej medycyną akademicką. Tu wskazywała właśnie na Gdański Uniwersytet Medyczny. Takich klinik jest w Polsce więcej, inne są w Poznaniu, Lublinie i Warszawie. Cel - wspieranie naturalnej prokreacji.
O in vtro pani doktor mówi - zapłodnienie na szkle, a nawet wyraziła się o procedurze jako o "zrobieniu człowieka na szkle".
Mówiła, że media sprawiły, że w społecznym odczuciu jest mniemanie, że in vitro jest bardzo skuteczną metodą, a przecież - tu podała dane podane przez ministerstwo zdrowia - skuteczność wynosiła 32 proc.
Kicińska podała również dane ze swojej klinki. Po 12 miesiącach leczenia na prawie 400 par 39,1 proc. było w ciąży, a po 24 - 69, 6 proc. Po czterech latach - 85 proc. Poinformowała członków komisji, że w jej klinice z naszego regionu niedawno rodzicami została para z Czerska, a chojniczanka, która jako 15-latka miała nowotwór jajnika, jest w drugiej ciąży.
Czym jest naprotechnologia? W dużym skrócie można powiedzieć, że to taki medyczny przegląd człowieka. Bo jak twierdzi pani doktor ludzie często myślą, że są zdrowi, tylko nie mogą zajść w ciążę, ale okazuje się, że wcale nie są zdrowi - mają problemy.
Kicińska uważa, że w klinikach in vitro zbyt szybko stosuje się procedurę bez wcześniejszej diagnozy i przebadania pacjentów. A problemy z zajściem w ciążę są różne - począwszy od hormonalnych, immunologicznych, metabolicznych.
Stany zapalne, zespół policystycznych jajników (to są różne przypadki), endometrioza.
Długo można by wymieniać. Konsultacje są wszechstronne - panowie bywają na przykład kierowani do urologa i androloga. Przede wszystkim zlecane są badania. Kluczowa jest więc diagnostyka i obserwacja cyklu, ale jak podkreślała Kicińska - nie chodzi o tzw. kalendarzyk małżeński, tylko znajomość ciała, bo czasami problem tkwi w śluzie, a to on odgrywa właściwą rolę w transporcie plemników.
W spotkaniu mieli wziąć udział inni eksperci, np. psycholog, ale ich nie było. Wiceburmistrz Edward Pietrzyk mówił, że będą na kolejnym.
Radna Marzenna Osowicka podkreślała, jak ważne jest, by miasto uruchomiło też program finansowania naprotechnologii. To ważne, by nie wykluczać ze wsparcia tych par, które z powodów etycznych i religijnych chcą mieć zindywidualizowane leczenie, a in vitro wykluczają.
Dyskutowano też o tym, jak taki program miałby wyglądać w praktyce. Chodziło o finanse, bo i sama doktor podkreślała, że z wyceną nie jest tak jak w in vitro, bo tam koszty są stałe, a tu zależne id indywidualnych przypadków. może kształtować się od 5 do 7 tys. zł - jak zauważyła Kicińska rozwiązaniem mógłby być celowy bon.
Z tym zastrzeżeniem, że nie wszystkie byłyby wykorzystane w pełnej wysokości, bo są i sytuacje, gdy do sukcesu, a więc i ciąży w krótkim czasie.
Jak wytłumaczyć dziecku, czym jest bieda? źródło: Dzień Dobry TVN/x-news