- Poseł Eugeniusz Kłopotek w TOK FM stwierdził, że duet: Tusk - Rostowski powinien odejść. Rostowski, bo oszukał, a Tusk - bo w koalicyjnym wozie nie można wymieniać tylko kół, ale i kierowcę.
- To wypowiedź w stylu posła Kłopotka, który znany jest z barwnych zdań, a szczególnie teraz, kiedy ma niewiele do stracenia. Pozornie jest w tym wiele cennych uwag. Część posłów PO i PSL jest już zmęczonych koalicją i wizerunkiem ich partii, które są pochodną rządzenia. Inni obawiają się tego, co stanie się po wyborach.
- Może przyzwyczailiśmy się już do "stylu Kłopotka" i nie słuchamy tego, co mówi?
- Jego uwagi są celne. Gdyby ktoś zastosował rodzaj wybiegu księgowego, jak wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski, to pewnie w żadnej firmie za długo by nie popracował. Ale premier Tusk broni tego posunięcia z deficytem budżetowym i przeciąganiem progu bezpiecznego zadłużania się państwa. Dużo gorzej broni się pomysł Kłopotka w kontekście premiera Tuska. Donald Tusk ma niewdzięczną wizerunkowo rolę, ale na tym, że sondaże lecą w dół, nie da się jeszcze budować polityki państwa.
- Tylko wyraziste decyzje oddaliłyby widmo przegranej koalicji PO - PSL?
- Jeszcze nie byłbym taki pewny, czy ta przegrana nastąpi. I nie do końca podzielam obawy, że PSL nie znajdzie się w Sejmie. Nie jestem też pewien, czy PO przegra wybory aż tak dużą różnicą głosów, jaką pokazują dziś sondaże? No i czy w ogóle PO przegra - to się jeszcze okaże. Owszem, potrzeba wyrazistych decyzji, ale czy personalnych? Nic nie zmienia się na poziomie polityki państwa, zmiany obejmują ludzi. Czy poseł Kłopotek chciałby zmian wyłącznie wizerunkowych, czy merytorycznych? Co do zmian merytorycznych, to uważam, że w ostatnim roku-dwóch rządzenia nie da się ich przeprowadzić. Polityka rządu projektowana jest w dłuższych okresach. Koalicja pewnie dociągnie do wyborów. Nie sądzę, żeby PSL zależało na jej rozbiciu i szukaniu awaryjnego rozwiązania.
- Donald Tusk nie będzie słuchał posła Kłopotka i nie będzie debatował z Jarosławem Gowinem.
- Z punktu widzenia polityki rządu taka debata byłaby niepożądana. Bez względu na to, jak wypadłby Tusk - wszystko odbiłoby się na wizerunku Tuska - premiera i Platformy - partii rządzącej. A to już negatywnie wpłynęłoby na notowania. I komu byłoby to potrzebne? Choć szkoda, że nie posłuchamy, co panowie mają do powiedzenia.