Mimo braku kilku zawodników z podstawowego składu (Rafał Więckowski, Tomasz Grudzień, Radosław Mikołajczak, Karol Lewandowski), to jednak żółto-niebiescy byli faworytami meczu z Rakowem. W końcu do Częstochowy przyjechał lider...
Trzy strzelili
I jak na lidera przystało zaczął. Szybko uzyskał przewagę w polu. Goście grali pomysłowo i skutecznie. Między 20. a 30. minutą zespół Rakowa przeżywał trudne chwile. Najpierw doskonałą akcję przeprowadził Damian Sędziak, występujący tym razem po lewej stronie. Najskuteczniejszy w Elanie piłkarz ograł obrońcę, skontrował piłkę na prawą nogę i uderzył w długi róg bramki. Golkiper Rakowa przy tym strzale nie miał nic do powiedzenia.
Minęło ledwie 180 sekund. Z prawej strony goście wykonywali rzut wolny. Adam Młodzieniak uderzył bardzo silnie, do futbolówki wyskoczył Adam Bartkiewicz i skierowal ją głową do siatki.
Gospodarze byli w lekkim szoku i chyba dlatego pozwolili kolejny raz na indywidualną akcje Sędziakowi. Ten jednak popisał się dobrym dośrodkowaniem, po którym wyskakujący do piłki Kelechi Iheanacho został przewrócony w polu karnym. Marcin Wróbel pewnie umieścił piłkę w siatce z 11. metra.
Przeczytaj też: Lider z Torunia wcale nie malowany
- Bardziej nie mogliśmy sobie wymarzyć początku spotkania - relacjonował Dariusz Durda, trener Elany Toruń . - Najwyraźniej chłopacy poczuli się za pewni, bo młody i ambitny zespół Rakowa ani myślał się położyć na boisku.
Tuż przed przerwą fatalny kiks przydarzył się Przemysławowi Żbikowskiemu i Płąskowski wykorzystał go bezlitośnie.
Goście asystowali Rakowowi
- W szatni uczulałem swój zespół, że w pierwszym kwadransie Raków ruszy na nas i będzie szukał kontaktowej bramki. I, niestety, były to prorocze słowa - żalił się szkoleniowiec.
Już w 49. min. po błędzie Przemysława Kryszaka, który przepuścił piłkę pod brzuchem, Świerk trafił do pustej bramki. Elana odpowiedziała kilkoma składnymi akcjami, ale Nowasielskiemu i Iheanacho nie udało się trafić do bramki.
Mimo, że miejscowi grali bardzo chaotycznie, ten styl gry udzielił się toruńskim piłkarzom. W końcówce Wróbel wdał się w jakąś przedziwną kombinację, piłkę adresowaną do Kryszaka przejął Czerwiński i gospodarze mogli się cieszyć z wyrównania.
- Drużyna zapłaciła w tym meczu za karygodne błędy. Właściwie to sami sobie strzelaliśmy gole. Moich zawodników zgubiła też pewność siebie, brak koncentracji. Młody zespół Rakowa ambicją zniwelował naszą piłkarską przewagę - podsumował szkoleniowiec Elany.