https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W głąb serca

Rozmawiała Ewa Abramczyk
Rozmowa z CRISTINĄ HOYOS, założycielką grupy baletowej flamenco i gościem X Bydgoskiego Festiwalu Operowego

     - Czym jest flamenco?
     -
Sztuką, kulturą, która zrodziła się w Andaluzji. Do dziś dokładnie nie wiadomo, jak powstało. Ci, którzy studiują flamenco, nie odkryli dlaczego, kiedy, ani w jaki sposób się narodziło. Niewiele ma ono wspólnego z folklorem. Tańczyli je ludzie biedni, dlatego więcej w nim rzeczy smutnych niż radosnych. Flamenco wyraża uczucia: miłość, jej brak, szczęście, ale i śmierć. Przekazuje to wszystko, co mamy we wnętrzu. Sama technika powinna służyć sztuce. Nie może być odwrotnie.
     - Co trzeba umieć, aby tańczyć flamenco?
     
- Po pierwsze, flamenco musi się podobać i trzeba je czuć. Zajmujemy się nim my, Andaluzyjczycy, ale także inni Hiszpanie. Zdarzają się również cudzoziemcy. Aby nauczyć się tańczyć flamenco, najlepiej udać się tam, gdzie się ono zrodziło i poznać jego korzenie. Oczywiście, nie można opanować go w krótkim czasie. Nie wyobrażam sobie, aby dobrze tańczyć flamenco i nie być w miejscu, w którym powstało. W Hiszpanii jest wiele szkół tańca flamenco.
     - Pani zespół to trzech gitarzystów, śpiewacy, siedmiu tancerzy i siedem tancerek. W jaki sposób wyszukuje Pani artystów do swojej grupy?
     
- Nie lubię castingów, nie urządzam konkursów. Obserwuję, jak młodzi ludzie tańczą. Zwracam uwagę nie tylko na technikę, ale także na temperament. W ten sposób ich wybieram. Zwykle są już dobrze ukształtowani. Przyznaję, że konkurencja jest ogromna. Nie jestem surowa wobec mojego zespołu, chociaż trochę dyscypliny się przyda.
     - Czego chce Pani nauczyć swoich tancerzy?
     
- Tego, że taniec musi być ich życiem. Wielu zakłada później własne zespoły. Gdy wychodzę na scenę, razem ze mną idzie moje serce. Żyję z powodu i dla tańca. A młodzi ludzie dodają flamenco świeżości. Dzięki nim zespół ma w sobie dużo siły. Trzeba iść z duchem czasu. Chcemy dać publiczności najlepszy spektakl, sprawić, aby wieczór był wyjątkowy. Flamenco jest tylko jedno: albo dobre, albo złe.
     - Podczas X Bydgoskiego Festiwalu Operowego publiczność miała okazję obejrzeć Pani najnowszy spektakl "Tierra adentro", czyli "W głąb ziemi". Dlaczego nosi on taki tytuł?
     
- Opowiada o życiu w małej, górniczej wiosce. Historia rozpoczyna się od listu, który dostaję od siostry. Są w nim wspomnienia z dzieciństwa. Zasypiam, a kiedy się budzę okazuje się, że wszystko jest tak samo jak kiedyś. Zawsze są kobiety, które czekają na swoich mężczyzn, schodzących codziennie do kopalni, w głąb ziemi. Matki wypatrujące swoich synów. Gdy mężczyźni wracają cali i zdrowi, wszystkich ogarnia radość. Świętują. Flamenco wyraża te wszystkie uczucia: tragedię i radość.
     - Dlaczego sięgnęła Pani po tę tematykę?
     
- Ponieważ nigdy nie było baletu o tematyce górniczej. W spektaklu pojawia się wiele pieśni, które wykonywali sami górnicy. Stroje pochodzą z 1900 roku. Nie są typowe dla Andaluzji, mogą pochodzić z każdej części świata. Przedstawiana przez nas historia może zdarzyć się zawsze i wszędzie. Poprzez spektakl opowiadam również o swoim życiu.
     - Jakie są Pani najbliższe plany?
     
- Występy we Francji, Hiszpanii, mam nadzieję, że także w Stanach Zjednoczonych. Cieszę się, że odwiedziłam Polskę. Miałam ogromną ochotę tu przyjechać, ponieważ byłam już w sąsiednich krajach. Podczas przedstawień, jak zawsze, będziemy próbowali dotrzeć do serc wszystkich widzów. Bo nie ma potrzeby, żeby rozumieć sztukę. Trzeba ją tylko czuć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska