Pielgrzymka to zmaganie się z własnymi słabościami, wzajemne wspieranie się w drodze, modlitwa okraszona bólem, ale i radością z bycia pośród innych. To wędrówka polegająca na pokonywaniu kolejnych kilometrów, ale i wędrówka w głąb własnego serca...
Pielgrzymi z Inowrocławia chętnie dzielą się swoim świadectwem pielgrzymowania.
- Słońce powoli budzi nas swoimi promieniami, a wtórujący mu kogut gospodarzy, u których mamy postój noclegowy, przerywa ciszę w ogrodzie wypełnionym namiotami. Zaczyna się kolejny dzień drogi. Na polu namiotowym trwa już poruszenie - siostry dyżurujące w kuchni idą robić śniadanie, diakonia liturgiczna przygotowuje czytania, a muzyczna nastraja swoje instrumenty.
Bagaże jak klocki w tetrisie
- Dzień rozpoczynamy Mszą Świętą, sycąc się Słowem i Eucharystią. Śpiewamy "Pobłogosław Panie" nad stołem z kanapkami, napełniamy kubki sokiem, słysząc z ust brata Szczepana: "nie nad kaną". Bracia pakują bagaże w ciężarówce brata Sylwestra, układając je niczym klocki w tetrisie, by wszystko zmieściło się i nie poprzewracało podczas jazdy. Drogówka ustala, kto na jakim etapie "obstawia trasę". Sprawdzenie tuby, mikrofonów, podziękowania dla gospodarzy. Ruszamy!
Śpiew, konferencja, Godzinki, czas dla bliźniego, obiad w lesie, "audycja Radia Promień", polonez tańczony do "Panu naszemu pieśni grajcie", różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia... docieramy na nocleg. Dzień kończymy Apelem Jasnogórskim, śpiewamy "Dobrze, że jesteś" i "Zapada zmrok". Ostatnie rozmowy milkną, by za chwilę zacząć kolejny dzień drogi i zbliżyć się o kolejne kilometry do Matki... - mówi Marta z Inowrocławia.
W relacji Marty nie brakuje literackich obrazów.
- Pielgrzymka to rosa o poranku. Malowniczy widok budzącego się dnia o 4 rano na obwodnicy i odpowiedzi na "pytania z kapelusza", bowiem poranek to idealny moment na trudne dyskusje. To rozmowy do późna, mimo zmęczenia na ostatnim noclegu, tak jakbyśmy chcieli przedłużyć dany nam czas. To ludzie otwierający przed nami swoje serca, drzwi domów, gospodarstw.
Pielgrzymka to też zmęczenie, niekiedy ból. Pomocna dłoń sióstr i braci. Rybka w lesie, którą poprzedzało zaproszenie "kto je głodny?!". "Przeciro się", które ma dać odrobinę nadziei, gdy ulewa nie ustępuje. Siostry sypiące kwiaty podczas Etapu Eucharystycznego. Cisza adoracji w Chabielicach. Wejście na Jasną Górę przy bębnach. "Fontanna", czyli wielka radość, tańce i śpiewy pod Domem Pielgrzyma.
Pisząc te wspomnienia, siedzę u boku męża, z którym poznaliśmy się na pielgrzymce i spoglądam na owoc naszej miłości - Jasia. Przeglądam albumy wypełnione zdjęciami i z uśmiechem wspominam dany mi czas. Z radością patrzę na wszystkie znajome twarze, które mam na fotografiach od 2010 roku - relacjonuje Marta.
Proszą o uzdrowienie i dziękują za dar życia
Mikołaj w tym roku wybiera się na pielgrzymkę po raz 7. Jest członkiem grupy Niebieskiej, która obejmuje region inowrocławski. Jej przewodnikiem jest ks. Piotr Nowak.
- Przez dłuższy czas, zanim poszedłem na pierwszą pielgrzymkę, nie widziałem sensu w pielgrzymowaniu, pomimo ciekawych opowieści moich przyjaciół, którzy już wcześniej rozpoczęli przygodę z tym rodzajem okazywania swojej wiary. Jednak po długich rozmowach i wielu namowach zdecydowałem się spróbować.
Każdy z pątników wyrusza w drogę ze swoimi własnymi intencjami, jedni proszą o uzdrowienie, inni chcą podziękować Bogu za życie, kończąc na tych, którzy chcą odpokutować za popełnione grzechy. Każda z tych intencji jest równie ważna i pomaga wiernym w trudzie wędrówki. Ponadto każda z grup idzie z jedną wspólną intencją, która jeszcze mocniej umacnia tę rzeszę wiernych podczas wspólnej drogi. My, w Niebieskiej PPAG, co roku idziemy, modląc się o rodzinę i ojczyznę, a naszym patronem jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko.
Przeżyciem, które najbardziej kojarzy mi się z pielgrzymowaniem, jest poczucie przynależności do społeczności. Nigdy nie idziemy tą samą grupą. Co roku spotykamy nowe osoby oraz znajome twarze, niektórzy wracają do nas po latach przerwy. Nawet jeśli ktoś ze względu na sprawy prywatne nie jest w stanie wygospodarować dziesięciu dni na całą wędrówkę, to pojawi się na jeden dzień, aby tylko poczuć tą atmosferę panującą wśród pielgrzymkowej społeczności.
W tym roku udało mi się zachęcić najbliższą mi osobę do wspólnego pielgrzymowania. Jestem bardzo szczęśliwy, że co roku udaje mi się przekonać kolejne osoby do wspólnej wędrówki na Jasną Górę, tak jak 7 lat temu zachęcono mnie.
W dzisiejszych czasach często wiara jest uważana za "niemodną”. Młodzi ludzie boją się okazywać czy nawet mówić publicznie o swojej religii, bojąc się stygmatyzacji ze strony rówieśników. Dlatego uważam, że każda forma pielgrzymowania jest ważna, potrzebna oraz znajdzie swoich miłośników. Nieważne jak, ale ważne, z jakimi intencjami dotrzemy do celu. Nie bójmy się próbować pielgrzymowania, każdy z nas kiedyś zaczynał - podkreśla Mikołaj.
Szczepan wędruje od 40 lat
Brata Szczepana nie trzeba chyba nikomu przedstawiać.
- Moje pielgrzymowanie na Jasną Górę trwa już 40 lat. Jestem jedynym pielgrzymem, który wędruje od założenia Promienistej Grupy Mieszanej. Założycielem pielgrzymki promienistej był zmarły przed laty ksiądz kanonik Wojciech Dzierzgowski. Z różnych miast wyruszają grupy pielgrzymkowe i niosą kawałek Krzyża. Spotykają się pod Wałami na Jasnej Górze. Tam też następuje składanie części Krzyża, którym po złożeniu ksiądz udziela błogosławieństwa. Gdy ks. Dzierzgowski ogłosił, że wyruszy pielgrzymka to chciałem iść, ale urlopy były już ustalone. Poszedłem do kierowniczki i się zgodziła. Ksiądz gdzieś się dowiedział, że na obozach byłem kwatermistrzem i poprosił, żebym na pielgrzymce też nim był. Gdy pojechaliśmy pierwszy raz na trasę, to ustaliliśmy wszystkie noclegi i postoje. Większość z nich jest aktualna do dzisiaj. Pierwszym opiekunem grupy był ksiądz Andrzej Kłosiński, grupa liczyła wtedy 78 osób.
W pierwszych latach szli z nami pielgrzymi ze Żnina, którzy grali i uczyli nas pieśni pielgrzymkowych. Pielgrzymkę zawsze rozpoczynaliśmy Mszą Świętą, po której wyruszaliśmy na szlak odprowadzani przez rodziny do Szymborza. Tam następowało pożegnanie. W czasie wędrówki modliliśmy się na różańcu i śpiewaliśmy pieśni pielgrzymkowe. Był także czas na medytację i skupienie. Szliśmy bocznymi drogami, spaliśmy w namiotach u gospodarzy lub przy kościołach. Rok, w którym rozpoczęła się nasza pielgrzymka był dość trudny w zaopatrzeniu, dlatego każdy pielgrzym był zobowiązany przynieść 5 konserw, dżem i sok. Jak była wielka powódź (1997) to trzeba było jeździć po wodę kilka-kilkanaście kilometrów do kwalifikowanych punktów poboru wody. Na niektórych postojach gospodarze wozami w kanach lub kotłach przywozili nam obiady. Pamiętam jak ksiądz w Chełmie stał przed kościołem na krześle i kropił nas wodą święconą.
Pielgrzymowanie w czasach komunizmu
Pielgrzymowanie rozpoczynało się w czasach komunizmu i dlatego podczas wędrówki towarzyszyła nam milicja. Filmowali nas i robili nam zdjęcia. Jednego roku musiałem się tłumaczyć w zakładzie pracy, że byłem na pielgrzymce. Zabrali mi wtedy grupę inwalidzką i premię. Na trasie spotykaliśmy się z serdecznością, ludzie nam machali, pytali skąd i dokąd idziemy, niekiedy płakali. Najważniejszym dniem jest dotarcie na Jasną Górę. Pod Wałami czekali na nas nasi bliscy, którzy przyjeżdżali autokarami. Razem klękaliśmy na Wałach przed Matką Bożą i wspólnie się modliliśmy. Potem było złożenie Krzyża i szliśmy do Kaplicy pokłonić się Matce Bożej.
Wieczorem spotykaliśmy się na Apelu Jasnogórskim, po którym w pewnym momencie narodziła się tradycja wspólnego świętowania w fontannie przed Domem Pielgrzyma. Następnego dnia o 9.00 rano uczestniczyliśmy w Drodze Krzyżowej na Wałach Jasnogórskich i wracaliśmy pociągiem do Inowrocławia. Szliśmy z dworca PKP ulicami miasta do kościoła radośnie śpiewając. W kościele czekali na nas nasi bliscy i ci, którzy nie mogli z nami iść i Mszą Świętą kończyliśmy nasze pielgrzymowanie. Księża dziękowali nam, my dziękowaliśmy księżom i wszystkim, którzy nam pomagali w wędrówce. Potem następował rozładunek i rozejście się do domów.
Każda pielgrzymka jest dla mnie nowym, odmiennym przeżyciem, które pozostawia po sobie ślad i z której czerpię siły na cały nadchodzący rok, do następnej pielgrzymki. Dużo znajomych mam na trasie. Ludzie mnie jeszcze pamiętają. Chciałbym jeszcze być potrzebny, by pomóc pielgrzymom na trasie - mówi Szczepan.
Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?