Mieszkaniec Zalesia zdenerwował się nie na żarty. Zgodnie z harmonogramem w poniedziałek Zakład Gospodarki Komunalnej powinien odebrać z jego posesji śmieci biodegradowalne. Mężczyzna czekał jednak nadaremnie.
- Życzą sobie, by te worki wynosić przed posesję, a potem mają nas w nosie - opowiada. - Przecież to dla wielu duże obciążenie. Musieliśmy te worki zabrać. Nikt dotąd po nie nie przyjechał. Dlaczego?
Mężczyzna zauważa, że w urzędzie pamiętają natomiast, gdy opłata jest na czas zapłacona. - Zaraz po miesiącu przesyłają upomnienie. To nadgorliwość. Dla mnie taki wyjazd do Sępólna to utrudnienie, bo dojazdu praktycznie nie ma - mówi.
Czytelnik nie interweniował w Zakładzie Gospodarki Komunalnej, tylko od razu zadzwonił do "Pomorskiej". - Opiszcie to, bo co to za porządek! - denerwuje się.
Dzwonimy do Zakładu Gospodarki Komunalnej. Grzegorz Kiełbasiński, kierownik wydziału usług komunalnych, informuje, że to nie żadne przeoczenie.
- Jeździliśmy po śmieci tylko do tych posesji, których właściciele nas powiadomili - informuje "Pomorską". - Tak będzie do końca marca.
O co chodzi? Okazuje się, że zgodnie z regulaminem wywozu śmieci, od 1 listopada właśnie do 31 marca tak właśnie będzie. - Jeżeli ktoś w tym okresie będzie miał jeszcze śmieci biodegradowalne, powinien do nas zadzwonić i poprosić o ich odebranie - mówi Kiełbasiński. - Tylko wtedy te odpady będą zabierane.
Kiełbasiński przyznaje, że było kilka telefonów od oburzonych osób. - Byli zdziwieni, nie wiedzieli, że trzeba dzwonić - mówi. - Może rzeczywiście trzeba przypomnieć mieszkańcom harmonogram wywozu śmieci. Podobnie jest także latem, kiedy to popiół odbieramy wyłącznie na telefoniczne życzenie mieszkańców.
Lokalny portal przedsiębiorców