- O zagrożeniu poinformował mnie mieszkaniec, który nie zgodził się na dzierżawę, gdy przedsiębiorca z Bydgoszczy próbował wynająć od niego lokal pod przykrywką sklepu kolekcjonerskiego - mówi burmistrz Roman Tasarz.
W tym samym czasie do miejscowej policji zgłosiła się zaniepokojona kobieta. Szukając pracy, trafiła na ofertę dla ekspedientki w planowanym sklepie z dopalaczami.
- Wszystkie takie sygnały sprawdzamy, ale kiedy wszystko dzieje się w ramach prawa, nie mamy możliwości reakcji - przyznaje mł. asp. Jolanta Zapaśnik-Wysocka, oficer prasowy golubsko-dobrzyńskiej komendy. - Na terenie powiatu nie istnieje żaden taki sklep. Od lat nasz specjalista od spraw nieletnich i dzielnicowi prowadzą zajęcia profilaktyczne z młodzieżą dotyczące alkoholu i narkotyków. W obliczu rosnącego zagrożenia zamierzamy włączyć w program tych zajęć także temat dopalaczy.
Sami mieszkańcy też nie poddają się łatwo.
- Możemy apelować, ostrzegać, uświadamiać jakie to niebezpieczne i to właśnie robimy - mówi burmistrz Tasarz. - Nie mamy prawa nikomu zabronić pracować w takim miejscu ani dzierżawić własnego lokalu, tym bardziej, że warunki na rynku pracy są trudne. Jednak cieszę się z natychmiastowej, zdecydowanej reakcji mieszkańców i wierzę, że też dla innych troska o nasze dzieci będzie ważniejsza niż zarobek. To jest jakiś sposób na to, żeby udało nam się ochronić.