
Strażników wezwały kobiety, które nie mogły się pogodzić z agresją matki wobec synka.
(fot. Maryla Rzeszut)
Było około godz. 16. Dwie kobiety stojące przed obiektem Optimusa przy al. 23 Stycznia zauważyły, jak inna szarpała, krzyczała, obrzucała wyzwiskami swojego małego synka. I to głośno, nie zważając wcale, że widzi to sporo ludzi. Grudziądzanki przerwały młodej matce maltretowanie dziecka.
Zwróciły uwagę, jak może tak traktować dziecko. Na to matka chłopca obrzuciła je wyzwiskami. Wywiązała się między stronami ostra kłótnia.
Kobiety wezwały straż miejską.
Agresywna matka zadzwoniła do ojca dziecka. Podczas rozmowy przy wszystkich używała wulgaryzmów jak normalnych słów. I przy synku. Gdy pojawił się jej partner, zapytał chłopczyka, czy dostał "w d...". Malec potwierdził. Mężczyzna na to: "Zasłużyłeś"? Chłopiec na to, że tak.
Matka twierdziła, że dzieciak jest od rana nie do wytrzymania, nie słucha jej.
Strażnicy spisali "mamusię", a kiedy dołączył jej konkubent, oboje zostali pouczeni, że maltretowanie dziecka może skończyć się interwencją policji i sprawą w sądzie.
Czytaj też: Szokujące nagrania maltretowanych przez matkę dzieci [wideo, audio]
Ludzie nieobojętni
- Bardzo dobrze, że ludzie reagują w takich sytuacjach - chwalili strażnicy. - Pouczaliśmy kobietę, że nie wolno tak traktować dziecka, bo jest to niezgodne z prawem. Jeśli nie radzi sobie z emocjami, niech policzy do dziesięciu, uspokoi się, nabierze do sprawy dystansu. Jeśli sytuacja się powtórzy, wkroczy policja, a finał sprawy może być w sądzie.
Przy strażnikach matka wzięła dziecko na ręce, cała trójka sprawiała wrażenie wzorowej rodziny. Kiedy już poszli, a strażnicy odjechali, świadkowie całego zajścia martwili się, czy chłopiec przypadkiem w domu nie dostanie "batów" za to, że rodzice musieli się tłumaczyć przed strażnikami...
Czytaj e-wydanie »