Gdy w Krakowie chcieliśmy bilet kolejowy do Grudziądza, kasjerka niemal spadła z krzesła ze śmiechu.
- Pewnie jeszcze bez przesiadki? - pytała. Dostaliśmy bilet do Bydgoszczy, potem musieliśmy kupić bilet do Grudziądza w dodatku z przesiadką przez Laskowice - w tym duchu żartował Daniec.
A publiczność - choć doskonale zna te bolączki - pękała ze śmiechu.
Trzeba przyznać, że do spektaklu w naszym mieście Daniec przygotował się dobrze i wątków grudziądzkich było kilka. Nie mógł się nadziwić np., że 100-tysięczne miasto nie ma zjazdu z autostrady.
- Chciałbym poznać tego inżyniera projektu! - nabijał się kabareciarz.
Show Marcina Dańca był podzielony na trzy zasadnicze części. W pierwszej wystąpił jako on sam, w drugiej prezentował się jako kibic ("zadowolony" z Euro i tego co po nim zostało) a w trzeciej wyszedł jako góral.
Bisu nie zabrakło.