Już cztery lata mieszka w Holandii i nie może pojąć stylu życia mieszkańców tego kraju. - Zupełnie dobre, prawie nowe rzeczy trafiają na wystawki lub do śmietnika - opowiada.
Pierwsze Playstation znalazł właśnie w jednym z holenderskich śmietników. - Wziąłem je do domu, wyczyściłem. Było zupełnie sprawne. Później do tego śmietnika zacząłem zaglądać częściej. Przynosiłem do domu telefony, laptopy. Byłem w szoku - wspomina.
Potem zaczął odwiedzać wystawki. - Ludzie zostawiają tam praktycznie wszystko: ciuchy - często z metkami, telefony, laptopy, komputery, instrumenty muzyczne - wymienia. Zapewnia, że prawie cały swój dom umeblował dzięki wystawkom. - Pochodzę z Kruszy Zamkowej. Zawsze coś ze sobą przywoziłem i biednym rodzinom rozdawałem. W końcu postanowiłem to robić oficjalnie - opowiada.
W Holandii założył Stowarzyszenie Rzeczy Niepotrzebnych - Podaruj Komuś Radość. - Dużo dzieci w Polsce marzy o laptopach, a w Holandii je się wyrzuca. Wiele polskich rodzin marzy o meblach, które w Holandii się wyrzuca. Skoro tam tyle rzeczy się marnuje, to lepiej przywieźć je do Polski - przekonuje.
Tłumaczy, że gmina Nieuw-Vennep z Holandii dotuje działalność stowarzyszenia do 5 tys. euro miesięcznie. Wystarcza mu na wynajęcie magazynu, opłacenie dwóch pracowników i transport darów do Polski. Holendrzy bardzo chętnie odwiedzają jego magazyn. Zamiast na wystawkę - ciuchy, meble, rowery i sprzęt elektroniczny przynoszą dla Polaków. Wszystko używane, ale w bardzo dobrym stanie.
Postanowił, że najpierw pomoże mieszkańcom Kujaw, skąd pochodzi. Zadzwonił do Romualda Jaskólskiego, dyrektora Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Inowrocławiu i zapytał, co potrzebowaliby jego podopieczni. Przywiózł cały samochód darów. - Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Dzieci na pewno bardzo ucieszą się z tych prezentów - wyznaje dyrektor Jaskólski.
Arkadiusz Graczyk przyznaje, że na całej tej operacji mógłby nieźle zarobić. W Polsce bowiem szybko znalazłby kupców na tani, używany sprzęt z Holandii. - Nie zawsze żyło mi się tak dobrze. Byłem na samym dnie. Wiem, co to bieda. Dziś mam wspaniałą kobietę i córeczkę oraz pracę, która pozwala mi godnie żyć. Jestem szczęśliwy i chcę pomagać innym - przekonuje.
Zdradza jednak, że od czasu do czasu otrzymuje maila lub telefon od Polaka, który proponuje, by stowarzyszenie przekształcić w działalność gospodarczą nastawioną na zysk. Przekonuje, że nie ulegnie złym podszeptom, a na Kujawy przywiezie jeszcze niejeden transport darów.
Czytaj e-wydanie »