Po tym, jak w miniony czwartek na ulicy Kasztanowej w Inowrocławiu runął kasztanowiec, nie milkną komentarze dotyczące bezpieczeństwa mieszkańców okolicznych domów. - Tym razem nikomu nic się nie stało. Jaką jednak mamy pewność, że pozostałe drzewa również się nie przewrócą? - pyta mieszkaniec ulicy.
Na ulicy Kasztanowej w Inowrocławiu przewróciło się drzewo [zdjęcia]
Atmosferę podgrzewa radny Andrzej Kieraj. Sugeruje, że związek z tym zdarzeniem mogą mieć prace kanalizacyjne, które tam prowadzono (naruszenie korzeni drzew). Obawia się, że pozostałe kasztanowce również mogą się przewrócić.
Natomiast Sławomir Szeliga zauważa pewną niekonsekwencję ratusza. 3 lutego za pośrednictwem mediów urzędnicy poinformowali mieszkańców: "Warto zaznaczyć, że przebudowa nie przewiduje wycinki drzew, które są ozdobą tej ulicy i o które dbają też władze miasta". Jednak 5 dni później, już bez informowania opinii społecznej, ratusz wystąpił do starostwa o wyrażenie zgody na wycięcie 16 chorych kasztanowców, które - co dziś mocno podkreśla Agnieszka Chrząszcz, rzecznik prasowy prezydenta Inowrocławia - "niewątpliwie stanowiły i stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców".
Skąd te rozbieżności informacyjne? Odpowiedź, jak otrzymaliśmy, jest dość niezrozumiała: "Informacja mówiąca o tym, że przebudowa nie przewiduje wycinki drzew jest prawdziwa. Wycinka miała nastąpić w drodze odrębnego postępowania po uzyskaniu zgody starosty. Bez uzyskania zgody starosty nie wolno jest nam usuwać drzew z terenów zarządzanych przez nas ulic. Władze dbają o drzewa, które często są ozdobą ulic, jednak nic nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa mieszkańców" - tłumaczy Agnieszka Chrząszcz.
Wróćmy jednak do meritum sprawy. Ratusz rzeczywiście wystąpił do starostwa o zgodę na wycięcie kasztanowców.
-Pilnie oczekujemy szósty miesiąc na umożliwienie nam likwidacji tego zagrożenia jakim są pozostałe 15 drzew - podkreśla Agnieszka Chrząszcz. Dostaje się też radnemu.
- Nie wiemy, jakie kompetencje ma Andrzej Kieraj w zakresie budownictwa, które upoważniałyby go do sugerowania związku pomiędzy pracami inwestycyjnymi a stanem drzewa, ale z całą pewnością drzewo, które runęło po silnych wichurach z którymi mieliśmy do czynienia było spróchniałe. Zostało to stwierdzone przez ogrodnika miejskiego 6 miesięcy wcześniej. Jeśli doszłoby do naruszenia, podcięcia korzeni, to oczywistym jest że drzewo runęłoby z całym pniem i częścią wyrwanych korzeni. Doszło do złamania drzewa w najsłabszym miejscu, jaką była spróchniała część - przekonuje.
Dlaczego jednak starostwo zwleka z wycinką kasztanowców?
- Wniosek, który miasto złożyło w lutym miał braki i na ich uzupełnienie czekano do marca, a wtedy okazało się, że wydanie decyzji jest niemożliwe, ponieważ firma wykonująca roboty zabezpieczyła już drzewa deskami i czarnymi foliami. W związku z tym miasto, zostało poinformowane, że sprawa zostanie załatwiona po zakończeniu robót i umożliwieniu dokonaniu koniecznego zbadania stanu drzew oraz uzyskaniu uzgodnienia z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska. Procedury związane z wycinką drzew są tak określone, że zajmują pewien okres czasu, dziwi więc fakt, że miasto zajęło się tą sprawą tak późno, w dodatku wcześniej, zapewniając mieszkańców, że remont ulicy Kasztanowej nie będzie się wiązał z usuwaniem drzew - komentuje Marlena Gronowska, rzecznik prasowy starosty.
Podkreśla, że w trakcie oględzin, które miały miejsce już po wywróceniu się drzewa stwierdzono, że "firma która wykonuje remont, podcina korzenie drzew i nie wiadomo, czy to nie było bezpośrednią przyczyną upadku drzewa".
Nam pozostaje więc tylko apelować o to, aby urzędnicy jak najszybciej rozwiązali tę sprawę. Jeśli kasztanowce rzeczywiście zagrażają mieszkańcom, trzeba je wyciąć jak najprędzej!
Więcej informacji z Inowrocławia na: www.pomorska.pl/inowroclaw