Rocznie służby specjalne mogą podsłuchiwać rozmowy telefoniczne nawet kilkudziesięciu tysięcy obywateli! A najbardziej zdumiewające jest to, że tylko parę osób w państwie zna skalę tego zjawiska. Trzynaście lat temu po raz ostatni Urząd Ochrony Państwa poinformował, że założono 6 tys. podsłuchów. Od tego czasu nawet parlamentarzyści nie mają prawa wiedzieć, ilu Polaków jest inwigilowanych.
Ściśle tajne
Na założenie przez służby specjalne tzw. podsłuchu operacyjnego musi wyrazić zgodę prokurator generalny oraz sąd. A służb mogących go stosować jest bez liku: to policja, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Biuro Ochrony Rządu, Centralne Biuro Śledcze, Żandarmeria Wojskowa, Straż Graniczna, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz wojskowe służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze.
Statystykę dotyczącą liczby zakładanych podsłuchów zna tylko prokurator generalny i kilku jego urzędników. - Niestety, nie mogę udzielić żadnych informacji na ten temat, to tajne dane - potwierdza Maciej Kujawski z ministerstwa sprawiedliwości.
Taką samą odpowiedź otrzymujemy w prokuraturach i sądach okręgowych Bydgoszczy, Torunia i Włocławka. Rzecznicy prasowi po długich rozmowach ze swoimi zwierzchnikami odmawiają udzielenia informacji.
Dla Janusza Zemkego, wieloletniego szefa sejmowej komisji do spraw służb specjalnych, utajnianie liczby zakładanych podsłuchów jest skandalem. - Elektroniczna inwigilacja obywateli pozostaje całkowicie poza kontrolą parlamentu, nie mówiąc o opinii publicznej. Na pewno skala zjawiska jest z roku na rok większa. Przyjmowałem wiele skarg operatorów, a nawet prokuratorów, którzy byli zaniepokojeni rosnącą falą podsłuchów. W latach 90. stosowano je w nadzwyczajnych okolicznościach, a dziś - prewencyjnie.
Skargi operatorów telefonicznych uzasadnione są też względami finansowymi - to one ponoszą wszelkie koszty instalowania i prowadzenia podsłuchów. - Jedna z warszawskich firm - mówi Zemke - wyliczyła, że w ciągu roku kosztowało ją to kilkanaście milionów złotych!
Trzy lata temu Zemke poprosił o informacje ministra Ziobro. - Usłyszałem tylko, że w 2006 r. policja złożyła o 4 proc. mniej wniosków o podsłuchy w porównaniu z 2005 r., a ABW - o 5 proc. mniej. Przecież to żadna informacja - irytuje się poseł.
Od roku w Sejmie leży projekt ustawy o pracy operacyjnej służb specjalnych, który może odtajnić statystyki. Ale kiedy trafi pod obrady - nie wiadomo.
Bezkarne służby
Do walki o prawo do informacji włączyła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. W lipcu złożyła w warszawskim sądzie skargę na szefa CBA, który odmówił jej ujawnienia danych na temat podsłuchów, obserwacji i kontroli korespondencji. Od tego wyroku zależy, czy dowiemy się wreszcie, ilu Polaków jest obserwowanych przez Wielkiego Brata.
Szumy i trzaski
- Nie ma urządzenia, które wykryłoby, czy nasze rozmowy są podsłuchiwane, o ile w aparacie nie zamontowano mikrofonu - mówi Krzysztof z bydgoskiej agencji detektywistycznej "Private Eye". - Wszelkie szumy, trzaski czy dziwne echo w aparacie nie są żadnym dowodem na inwigilację przez służby. Podsłuch operacyjny można założyć tylko u operatorów.
Nie ma więc sensu chowanie komórek do szuflad. A wyjęcie baterii z aparatu przydatne jest tylko wówczas, gdy mamy podejrzenia, iż... śledzi nas satelita.