MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W lidze PLH powiało egzotyką

Paweł Kumiszcze
Klub zapowiedział zatrudnienie czeskiego szkoleniowca Davida Kani, który swój fach trenerski poznawał prowadząc klub z Rejkiawiku (Islandia) i reprezentacje Singapuru oraz Mongolii.
Klub zapowiedział zatrudnienie czeskiego szkoleniowca Davida Kani, który swój fach trenerski poznawał prowadząc klub z Rejkiawiku (Islandia) i reprezentacje Singapuru oraz Mongolii.
Rozgrywki wkraczają w ostatnią fazę przed podzieleniem na grupę bardziej atrakcyjną, tzw. “szóstkę" i tą, w której pozostałe zespoły będą się kisić we własnym sosie.

“Na dole" na pewno będzie bardzo wesoło, a właściwie to już jest. Karuzela trenerska przyspieszyła i nie każdy zdołał się utrzymać. Jej ofiarą padł m.in. trener Polonii Andrzej Tkacz, ale może i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie osoba jego następcy.

Trener Mongołów i cudotwórca

Klub zapowiedział zatrudnienie czeskiego szkoleniowca Davida Kani, który swój fach trenerski poznawał prowadząc klub z Rejkiawiku (Islandia) i reprezentacje Singapuru oraz Mongolii. Już wkrótce będzie mógł więc dołożyć do tego interesującego grona Polskę. Oczywiście zrodzi to kolejne zmiany. Niebawem bytomskie lodowisko “Stodoła" zostanie pewnie przemianowane na Jurtę, a klub będzie chciał pozyskać za wszelką cenę Bartosza Stepokurę. Większość spotkań można znowu rozgrywać na wyjeździe, żeby wypełnić kryterium koczowniczego trybu życia. Ale już na poważnie. Jakikolwiek szkoleniowiec z kraju nad Wisłą z podobnym CV nie miałby najmniejszych szans na zatrudnienie w żadnym polskim zespole.
Do zmiany szkoleniowca doszło także w Sanoku, gdzie Andrzeja Słowakiewicza zastąpił witany z godnym podziwu entuzjazmem Słowak Josef Contofalsky. Nowy trener ma odmienić oblicze zespołu, który jest już skazany “na własny sos". Na cudach się nie znam, ale po kilku przegranych kolejkach może wreszcie ktoś się zorientuje, że odżywki i rzetelne przygotowanie do sezonu nie zrobią z przeciętnego zespołu potentata.

Bez tłumacza ani rusz

“U góry" jest już trochę bardziej ponuro. Skończyły się niespodzianki i prym wiedzie Cracovia, która odsyła każdego kolejnego przeciwnika z kwitkiem. Za nią plączą się Tychy, którym po piętach depcze Stoczniowiec. Chyba nadal najbardziej niedoceniania ekipa w PLH.

A na koniec został środek. Tu jeszcze do niedawna karty rozdawał Naprzód Janów, który ni stąd ni z owąd zaczął wygrywać mecz za meczem, czego nie potrafi wytłumaczyć Jaroslav Lehocky - jeszcze kilka tygodni temu pewniak do zwolnienia. Wytłumaczyć postawy Podhala nie może też Milan Jancuska, bo po polsku mówi czeskim dialektem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska