Główną pomysłodawczynią zorganizowania uroczystości była Danuta Sikora, sołtyska Lipowej. Na terenie właśnie tego sołectwa przed siedemdziesięciu laty rozegrały się dramatyczne wydarzenia. Ze stacji Lipowa Tucholska sanitariuszka "Inka" wsiadła w ostatnią drogę do Gdańska. Jechała po opatrunki dla żołnierzy z 5 brygady. Nigdy nie wróciła. Do zeszłego roku nie wiadomo było, gdzie była pochowana. - Przez tyle lat zakłamywano historię, mówiło się o żołnierzach AK jak o bandytach - mówi Danuta Sikora. - Młodzież, harcerze oraz mieszkańcy sołectwa coraz częściej wspominali, że czas powiedzieć głośno prawdę, co się stało w naszym sołectwie. Była potyczka, byli ranni bohaterowie, a nie bandyci. Jako sołtyska czułam się w obowiązku wziąć organizację imprezy na siebie. I zaczęłam działać.
Zobacz również: Trzecie dziecko może śmiecić za darmo, ale trzeba to zgłosić
Jak nadmienia Sikora, historia jest przewrotna. Po wojnie sołtysi, tylko dlatego, że byli sołtysami, zostali wywiezieni na Ural. M.in. z sołectwa Lipowa Augustyn Dobek i jej dziadek Franciszek Sójka, sołtys wsi Główka. - Okazuje się, że razem można wiele. Mnie dziękowano, ale tak naprawdę wiele osób zaangażowało się w przygotowanie uroczystości - dodaje. - Do kogo się zwróciłam, nie odmówiono mi pomocy, a wręcz przeciwnie z entuzjazmem odnoszono się do pomysłu. Harcerzom, dyrektorowi szkoły w Szlachcie, Nadleśnictwu Woziwoda, pracownikom urzędu gminy oraz wielu instytucjom i prywatnym osobom oraz wszystkim należą się wielkie podziękowania.
W miejscu potyczki z żołnierzami KBW stoi pomnik. To sołectwo Lipowa oraz pracownicy gminy Śliwice będą dbać o porządek wokół miejsca pamięci.