Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W miejscowości Chichy mąż katował żonę. Miała połamaną czaszkę i żebra. Zmarła w szpitalu

Piotr Jędzura
Piotr Jędzura
Do tragedii doszło w miejscowości Chichy niedaleko Szprotawy.
Do tragedii doszło w miejscowości Chichy niedaleko Szprotawy. Piotr Jędzura
Do tragedii doszło w Chichach koło Szprotawy. Krzysztof uderzał żonę z tak ogromną siłą, że Beacie kości czaszki pękły w kilku miejscach. Skakał po żonie i bił tak mocno, że żebra przebiły płuca. Po skatowaniu żony uciekł, wsiadł pijany do auta i szukał schronienia u matki. Tam zatrzymała go policja. Beata zmarła w szpitalu.

Chichy to mała, ale długa miejscowość. Domy stoją wzdłuż głównej drogi. Gdzieniegdzie można minąć ciągniki rolnicze. Cisza dookoła, raczej pusto. Domy sióstr stoją koło siebie, niemal jak na jednej posesji. Jeden z budynków wyraźnie nowszy, należy do siostry pani Beaty. Podwórza zadbane. Widać miejsce do zabaw dla dzieci. Obejść pilnują psy, ale czworonogi Beaty i Krzysztofa są raczej wystraszone.

Do dramatu doszło w domu bardziej w głębi. Stoi jakby ukryty przed wzrokiem za wielką szopą. Odświeżona elewacja. W oknach ładne firanki. Przed domem przystrzyżony trawnik i kostka brukowa z wzorkiem. – To co tam się stało wie tylko on i Beata – mówi Andrzej Cukierski (50 l), nie wytrzymuje, płacze. – Ona była przez niego zastraszona, katowana latami – dodaje szwagier ofiary.

W dniu tragedii Krzysztof J. zadzwonił do córki pana Andrzeja. Chciał, żeby koniecznie przyszła do niego domu, bo… coś się dzieje z Beatą. Tak mówił. Do domu poszła Wioletta, siostra Beaty. Na piętrze zobaczyła leżącą, skatowaną siostrę w kałuży krwi. Krew była też na ścianach. Siostra próbowała podnieść Beatę. Nie było z nią żadnego kontaktu, tylko charczała.

Siostra ofiary krzyczała do Krzysztofa, żeby jak najszybciej zawołał pogotowie. On nie chciał. – Żadnego pogotowia – mówił Krzysztof. Kobieta wybiegła z mieszkania, a za nią ruszył Krzysztof. Na szczęście siostra pani Beaty zdążyła zamknąć się w domu i wezwać karetkę. Nie wiadomo jakie zamiary miał mężczyzna. Pijany Krzysztof wsiadł do auta i uciekł. Ukrył się u matki.

Ekipa pogotowia, która dotarła do domu w Chicha, była przerażona stanem Beaty. 43-latka umierała. – Lekarz powiedział, że ciosy zostały zadane tak, żeby zabić – mówi siostra ofiary. Nieprzytomna 43-latka trafiła do szpitala w Żarach. Jej stan był krytyczny. Przewieziona ją do większego szpitala w Nowej Soli. Tam, mimo wysiłków lekarzy, Beata zmarła (5 września) nie odzyskując przytomności.

Dalsza część materiału na kolejnej stronie. KLIKNIJ, ABY PRZEJŚĆ >>>

Andrzej Cukierski
– To co tam się stało wie tylko on i Beata – mówi Andrzej Cukierski, szwagier ofiary. Piotr Jędzura

Zobacz też wideo: Bił, gwałcił i więził żonę w piwnicy. Jest wyrok w sprawie Mariusza Sz.

Policjanci pojechali po Krzysztofa do domu jego matki. Mundurowi otoczyli dom. – Najpierw jego matka mówiła, że nie ma go u niej. Kryła go. Kiedy policja wróciła z nakazem rewizji, dopiero wtedy powiedziała, że syn jest – mówi A. Cukierski. Krzysztof jest już za kratami.

Wyniki sekcji zwłok przerażają. Beata miała w kilku miejscach złamane kości czaszki. Doszło do obrzęku mózgu. Miała połamane żebra. Sprawca uderzał z taką siłą, że kości żeber przebiły płuco. Możliwe, że skakał po leżącej Beacie, na pewno kopał. Z pewnością uderzał z potworną siłą. Kobieta nie miała szans przeżyć serii tak potężnych ciosów.

Najprawdopodobniej Beata została skatowana w czwartek, 31 sierpnia w dzień i przez wiele godzin leżała na podłodze, umierając w cierpieniach, bez żadnej pomocy. Kat siedział wtedy w domu.

Beata mogła być latami katowana przez męża sadystę. Nie chciała pomocy. Nie szła na skargę. Nikomu nic nie mówiła. – Kiedyś zobaczyłem jak była pobita. Chwyciłem za telefon i zacząłem dzwonić na policję. Podeszła i powiedziała, "aj szwagier nie dzwoń i nikomu nic nie mów, nie chcę" – wspomina płacząc pan Andrzej. Latami kryła się przed ludźmi, chociaż wszyscy wiedzieli, że jest bita. – Bił ją, a ona w tym tkwiła i taka dobra przy tym była, taka w tej tragedii spokojna – mówi Józefa Lewandowska (63 l), znajoma pani Beaty.

W końcu Krzysztof stanął przed sądem za znęcanie się nad żoną. Dostał wyrok w zawieszeniu. To go niczego nie nauczyło. Nie dało do myślenia. Sadysta cały czas robił swoje. Pił i bił żonę kiedy tylko mógł. Zawsze bardzo mocno. Po twarzy, głowie, całym ciele. Nie zwracał uwagi na to gdzie uderza. Zastraszona kobieta z czasem bała się nie tylko męża, ale również rozstania. – On ją zastraszył i materialnie od siebie uzależnił, terroryzował i szantażował na każdym kroku przy tym okrutnie poniżając – opowiada siostra Beaty.

41-letni Krzysztof siedzi w celi. Teraz już rzeźwy, i długo taki będzie. – Z materiału dowodowego widać wyraźnie, że doszło do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Będziemy starać się tego dowieść i doprowadzić do tego, aby sprawca usłyszał karę odpowiednią do swojego okrutnego czynu – mówi mecenas Piotr Majchrzak z Zielonej Góry, oskarżyciel posiłkowy rodziny ofiary.

Dla rodziny ofiary sprawiedliwości już nie będzie. – Ten morderca powinien zgnić w więzieniu – mówi pan Andrzej. Siostra ofiary ma nadziej, że będzie cierpiał za kratami. – Powinien codziennie przeżywać to, co zrobił okrutnego, tak aby już nigdy nie zaznał spokoju – mówi siostra Beaty.

Zobacz też wideo: Bił, gwałcił i więził żonę w piwnicy. Jest wyrok w sprawie Mariusza Sz.

Przeczytaj też: Wstrząsające wyznanie kobiety skatowanej przez męża

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W miejscowości Chichy mąż katował żonę. Miała połamaną czaszkę i żebra. Zmarła w szpitalu - Gazeta Lubuska

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska