Pierwszy z ligowych hitów, kończących obecny rok już za nami. Po emocjonującym spotkaniu Anwil pokonał u siebie wicemistrzów Polski - PGE Turów Zgorzelec 76:73. Czas na odsłonę numer dwa.
Siedziba inna, ale dorobek został
Zazwyczaj włocławianie jeździli na mecze z Asseco Prokomem do Sopotu, ale tym razem będą musieli pokonać o kilka kilometrów więcej. Od tego roku mistrzowie Polski przenieśli się do Gdyni, więc de facto rywalizacja Anwilu z Asseco Prokomem wkroczyła w nowy rozdział. Ale zmiana siedziby klubu nie zmieniła faktu, że Asseco wraz z Anwilem to obecnie dwie najbardziej utytułowane drużyny w PLK. Koszykarze z Trójmiasta od sześciu lat dzierżą w ręku mistrzostwo Polski, w ekstraklasie grają nieprzerwanie od 12 lat, zdobywając także dwa wicemistrzostwa i brązowy medal. Anwil z kolei rozgrywa swój 18. sezon, osiem razy był w finale, raz wywalczył mistrzostwo (w finale z Sopotem i z Tomasem Pacesasem w składzie!), siedem razy wicemistrzostwo i dwukrotnie brązowy medal. Przed rokiem właśnie Asseco Prokom zatrzymał Anwil w półfinale play off (w tej fazie oba zespoły grały ze sobą siedem razy - trzy w finale, cztery w półfinale).
Dwa najbardziej utytułowane zespoły, mistrz z brązowym medalistą sprzed roku oraz drużyny, która po 11. kolejkach ligowych mają na koncie wspólnie... jedną porażkę (Anwil w Starogardzie Gd.) - czy trzeba czegoś więcej, żeby niedzielny wieczór zapowiadał się ekscytująco?
Usiąść wygodnie na fotelu
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że w przypadku Anwilu zwycięstwo może oznaczać zakończenie roku na fotelu lidera PLK. Co prawda, w tym roku zaplanowane są jeszcze dwie kolejki, ale włocławianie będą w nich zdecydowanymi faworytami - na własnym parkiecie podejmą Stal Stalową Wolę oraz Polonię 2011 Warszawa.
Trudniejszy terminarz mają gdynianie - wyjazd do Zgorzelca (19 grudnia) i u siebie nieobliczalny Znicz Jarosław (29 grudnia). A do tego muszą łączyć rozgrywki ligowe z Euroligą - wczoraj podejmowali Real Madryt, 17 grudnia lecą do Mediolanu, 6 stycznia do Aten, a na zakończenie rozgrywek grupowych podejmą 13 stycznia Chimki Moskwa. To dlatego do rozgrywek Pucharu Polski zespół dołączy dopiero w piątej rundzie.
Duży budżet, mało zmian
Atutem Asseco Prokomu jest nie tylko najwyższy budżet w lidze, a co za tym idzie plejada doświadczonych i utytułowanych już zawodników, ale także niewielkie zmiany w porównaniu z ubiegłym sezonem. Doszli jedynie Niemiec Jan-Hendrik Jagla (213 cm), który przeszedł z hiszpańskiego Joventutu Badalona, Amerykanin Lorinza Harrington, który niedawno zastąpił Tyrone Brazeltona na rozegraniu, ale spisuje się przeciętnie oraz polski skrzydłowy Łukasz Seweryn (ze Stali Ostrów). Doszedł też Senegalczyk Pape Sow (208 cm), ale polską ligę zdążył już poznać - dwa lata temu grał w drużynie z Sopotu, ale na sezon odszedł do Armani Jeans Mediolan.
Dla Trenera Tomasa Pacesasa najważniejsze było zatrzymanie trzonu zespołu i to się udało. Został najlepszy zawodnik PLK w ubiegłym sezonie Qyntel Woods, świetna para obwodowa - David Logan i Daniel Ewing oraz twardo walczący skrzydłowy Ronald Burrell. Z Polaków nie udało się jedynie zatrzymać Filipa Dylewicza, który powędrował do Włoch, ale zostali za to Adam Hrycaniuk, Adam Łapeta, Piotr Szczotka i Przemysław Zamojski. Ten ostatni jednak leczy kontuzję i na pewno nie zagra. Coraz częściej na parkiecie pojawia się zatem 20-letni skrzydłowy Mateusz Kostrzewski. Dodatkowo, po uzyskaniu polskiego obywatelstwa obowiązkowe miejsce dla Polaka może zajmować tak wybitny strzelec jak Logan.
Mimo tego, iż niektóre mecze ligowe Asseco Prokom traktuje nieco ulgowo i trener Pacesas dłużej na ławce rezerwowych trzyma podstawowych zawodników, odniósł komplet zwycięstw. Najbardziej męczył się w derbach z Treflem Sopot (84:78), trudne okazały się też spotkania z Polonią Azbud Warszawa (91:81), Energą Czarnymi Słupsk (79:68) i Polpharmą Starogard Gd. (77:67).
Nowy zespół idzie jak burza
W porównaniu z ubiegłym rokiem zmian w Anwilu było znacznie więcej. Zostali jedynie Andrzej Pluta i Bartłomiej Wołoszyn. A do tego, w trakcie sezonu zrezygnował Mike Trimboli, a przygotowujących się do ligi z Anwilem Jonathana Kale i Kevyna Greena zmienili Alex Dunn i Mujo Tujlkovic. Można więc powiedzieć, że jest to niemal zupełnie nowy Anwil. Na dokładkę w trakcie ligi dołączyli James Joyce i Kamil Chanas.
Jak się okazuje, na razie zmiany wyszły drużynie na dobre. Jedną z najważniejszych było pozyskanie po kontuzji Joyce, który "wszedł" do zespołu niemal z marszu za kontuzjowanego Krzysztofa Szubargę i nie zawiódł w żadnym z czterech rozegranych w lidze meczów. A na dodatek jego rzut dał zwycięstwo w Słupsku.
Jak zatrzymać... wszystkich
Kto wie, czy kluczem do zwycięstwa w Gdyni nie będzie właśnie postawa zawodników obwodowych? Trzeba nie tylko kreować grę, samemu zdobywać punkty, ale też mocno popracować w obronie, aby powstrzymać strzeleckie fajerwerki zwłaszcza Logana i Ewinga. To właśnie zadanie dla Joyce, Chanasa, Krzysztofa Szubargi i Pluty.
Inny problem, to jak zatrzymać Woodsa? Jeśli zostawi się go w sytuacjach jeden na jeden, przy swoim doświadczeniu i umiejętnościach w polskiej lidze robi praktycznie co chce. W tym przypadku ważna będzie dyspozycja szybkiego i skocznego Tuljkovicia, idącemu na pomoc Nikoli Jovanoviciowi. Są jednak dwa problemy - po krótkiej kontuzji Tuljković ostatnio w meczu z Turowem był cieniem siebie, a poza tym sam musi starać się zatrzymać groźnego Burrella. Otwiera się zatem pole do popisu dla ambitnego Wołoszyna.
A pod koszem? Również bardzo trudne zadanie. To z kolei pole do popisu przede wszystkim dla Dunna, który może zaliczyć przełomowy mecz w słabym na razie dla niego sezonie. Będzie uwikłany w ciężką walkę nie tylko z Sowem, ale również Jaglą, Łapetą (217 cm) i Hrycaniukiem (206 cm). Podobnie zresztą jak Rashard Sullivan.
Jak jednak pokazują dotychczasowe konfrontacje, życie może napisać zupełnie nieoczekiwane scenariusze. Tym bardziej, w niedzielny wieczór wrażeń nie powinno zabraknąć.
Początek meczu o 18.10. Relacja live >> TUTAJ <<