Zareagowali na informację mieszkanki
Zostały odnalezione na cmentarzu ewangelickim w Redczycach. To jedna z wielu poniemieckich nekropolii na naszym terenie. Ta w Redczycach jest zaniedbana. Z pozostałości po grobach wyrastają rośliny. Nic dziwnego. Krewni osób tam pochowanych albo już nie żyją, albo wyjechali dawno temu i zapomnieli o przodkach spoczywających na podżnińskich cmentarzach.
Stowarzyszenie "Pomost" z Poznania otrzymało informacje o Redczycach od pani Anny Domańskiej, która niegdyś w tej wsi mieszkała. - Z jej relacji wynika, że pod koniec stycznia 1945 roku przez Redczyce przejeżdżała kolumna wojsk niemieckich, w której byli także cywile. Od strony Żnina okrążyły ich czołgi Armii Czerwonej. Większość osób zginęła podczas walki. Resztę dobito po poddaniu się - mówi Tomasz Czabański, prezes stowarzyszenia "Pomost".
Przeczytaj również: Archeolodzy szukali grobu, który ofiara musiała sama sobie wykopać
Pochowani na środku cmentarza
Przez dwa tygodnie żołnierze sowieccy nie pozwolili okolicznym zająć się pochówkiem Niemców.
Dopiero potem mieszkańcy Redczyc pochowali wszystkich na środku cmentarza ewangelickiego (warto dodać, że na środku nekropolii było wówczas puste miejsce, przygotowane na więcej pochówków).
Po załatwieniu wszystkich formalności, członkowie stowarzyszenia przyjechali do podżnińskiej wsi i rozpoczęli prace, które trwały od poniedziałku 16 marca do środy 18 marca.
Wszystkim działaniom przyglądali się przedstawiciele niemieckiej instytucji o nazwie Ludowy Związek Opieki nad Grobami. W ciągu tych trzech dni odkryto mogiłę o wielkości 8,40 na 2,20 metrów, w której pochowano 58 osób. W kolejnych, pojedynczych trzech mogiłach, znaleziono szczątki żołnierskie.
- W sumie znaleźliśmy sześćdziesiąt jeden osób. Na pewno w tym gronie jest dziecko w wieku ośmiu lub dziesięciu lat oraz kobieta (świadczą o tym buty oraz grzebień znajdujący się na czaszce), które odseparowaliśmy od masy kości. Innych cywilów nie znaleźliśmy. We wszystkich mogiłach był tylko jeden nieśmiertelnik - mówi Tomasz Czabański.
Znaleźli tylko jedną metalową blaszkę
Nieśmiertelnik to metalowa blaszka pozwalająca zidentyfikować żołnierza. Dlatego może dziwić fakt, że w mogile wojskowej znajduje się tylko jeden tego typu indentyfikator. - Nieśmiertelnik należał to żołnierza starego stażem. Został wybity w 1939 roku dla żołnierza artylerii. Nie wiadomo jednak, czy pod koniec wojny człowiek ten nadal był artylerzystą. Mógł przecież dostać inny przydział. Brak innych nieśmiertelników może być spowodowany tym, że albo Rosjanie zabrali je, albo ktoś w dobrej wierze zabrał je, aby przekazać na przykład PCK. Wiemy, że to się nie udało, ponieważ w żadnym niemieckim archiwum nie znaleźliśmy nawet wzmianki, że ktokolwiek zginął w Redczycach - dodaje Tomasz Czabański.
W grobach było dużo amunicji, hełmy, resztki umundurowania i wyposażenia wojskowego, guziki.
Co stało się z tymi szczątkami? Stowarzyszenie "Pomost" przewiozło je do swojego magazynu na cmentarzu komunalnym w poznańskim Miłostowie.
W czwartek, 8 października, zostaną one pochowane w Starym Czarnowie pod Szczecinem, gdzie znajduje się niemiecki cmentarz wojskowy dla województw: kujawsko - pomorskiego, lubuskiego i pomorskiego.
To nie koniec ich prac
Tomasz Czabański przyznaje, że prace w Redczycach uruchomiły całą lawinę zgłoszeń.
Zainteresowanie jest tak duże, że ludzie zgłaszają nawet zaniedbane cmentarze ewangelickie.
Niestety, stowarzyszenie zajmuje się tylko wojennymi mogiłami. Wśród tych zgłoszeń było jedno dotyczące powiatu żnińskiego. Dlatego stowarzyszenie "Pomost" na nasz teren przyjedzie jeszcze raz, po załatwieniu wszystkich formalności, czyli za około pół roku.
Stowarzyszenie apeluje do wszystkich osób, które wiedzą cokolwiek na temat pochówków żołnierzy niemieckich, o kolejne zgłoszenia tych miejsc.