Miejscowe boisko leży przy prywatnych posesjach. - Usytuowanie nieszczególne, najlepiej by było, by takie obiekty znajdowały się poza zabudowaniami - przyznaje wójt Daniel Kożuch. - Ale co robić? W każdej małej miejscowości nie jesteśmy w stanie wybudować orlików.
Boisko jest kością niezgody między rodzicami dzieciaków, które przychodzą na placyk pokopać piłkę, a tymi, którzy mają w pobliżu posesje i przeszkadza im hałas albo wpadająca na podwórko piłka.
- Jeden sąsiad jest tak złośliwy, że zabiera dzieciom piłkę, jeśli wpadnie za jego ogrodzenie - mówią zdenerwowani rodzice. - Niektórzy to nawet żartują, że chyba ma już cały składzik. Po co z pompą otwierać boisko, skoro potem co niektórzy oczekują, że będzie ono zamknięte?
Problem sygnalizowali też na zebraniu wiejskim. - Wiem o tym, rozmawiałem dziś nawet z sołtysem. Już wcześniej kupiliśmy słupy, bo poprzednie ogrodzeni okazało się niewystarczające - tłumaczy Kożuch. - Cóż, musimy się uczyć żyć w sąsiedztwie. Dzieciaki muszą mieć gdzie potrenować, pograć w piłkę, z drugiej strony rozumiem też zniecierpliwienie właścicieli sąsiednich posesji. Będziemy działać, będą zadowoleni.
Przy placyku już stanęły cztery wysokie słupy przy granicy z podwórkami sąsiadów. Kiedy mieszkańcy mogą liczyć na dokończenie pracy? Wójt mówi, że wcześniej przygruntowe przymrozki uniemożliwiały roboty, ale teraz nie ma już żadnych przeszkód. Najpóźniej w ciągu dwóch najbliższych tygodni na słupach powinna się pojawić siatka o długości ośmiu-dziesięciu metrów.
- Czy wolno zabierać cudzą własność? - dopytują rodzice. Jak wyjaśnia Brygida Zimnoch, rzeczniczka prasowa tucholskiej komendy, zabranie piłki może być uznane za kradzież. Gdy wartość zabranego przedmiotu jest niewielka - to wykroczenie.
Czytaj e-wydanie »